Obraz do medytacji: Wyobraźmy sobie ziarno, które zasiane w ziemię, obumiera, kiełkuje, rozwija się i wydaje plon.

Prośba o owoc medytacji: Prośmy, byśmy mogli zobaczyć oblicze Boga w Jezusie. I prośmy, byśmy poznali, co w nas wymaga obumarcia i ponownej odbudowy.

1. Ujrzeć Jezusa

Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się prośbą, skierowaną przez Greków do Apostoła Filipa: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa.

Kontemplacja oblicza Jezusa jest przez Jana Pawła II określona jako najważniejszy cel chrześcijan na trzecie tysiąclecie. Papież nie mówił o zmianie świata, walce z niesprawiedliwością, złem, cierpieniem. Ale w pierwszym rzędzie o kontemplacji Oblicza Jezusa. Kontemplacja Jezusa cierpiącego i chwalebnego jest mocą, siłą do naśladowania Go w życiu. W pewnym stopniu doświadczymy czy przenikniemy tajemnicę „osobowości Boga” wtedy, gdy przez wiarę zgodzimy się ujrzeć Go w Jezusie Chrystusie. Osoba Jezusa, Jego życie, słowa, czyny, Jego miłosierdzie, dobroć, miłość są najdoskonalszym odbiciem oblicza i Serca Boga.

Jedynie Jezus rzeczywiście widział Boga, ponieważ sam jest Bogiem. Spoczywa w sercu Boga. Pozostaje w najbardziej intymnej więzi z Ojcem. I ten Jezus, który jest odbiciem Ojca, stał się człowiekiem, przyjął ciało, wstąpił w naszą historię. Kontemplując Jego ziemskie życie, Jego słowa i czyny, możemy uchwycić coś z życia niezgłębionej tajemnicy Ojca. W Jezusie my, ludzie, oglądamy Boga i Jego miłość. I w Jezusie uzyskujemy intymną więź z Ojcem. W Nim możemy niejako spoczywać w sercu Ojca. Kontemplując serce Jezusa doświadczamy w ograniczonym stopniu tego, o czym mówi św. Jan – oglądamy chwałę Boga (por. J 1, 14).

Czasami narzekamy na dzisiejszy „bezbożny świat”, może wytykamy palcami ludzi, którzy żyją niezgodnie z zasadami etyki. Natomiast nie zastanawiamy się, dlaczego nie wierzą, albo pogmatwali swoje życie. W rzeczywistości ci ludzie są nie tyle niewierzący, co „nie znający”Oni nie znają prawdziwego Boga; nie zobaczyli w swoim życiu oblicza miłosierdzia i miłości. Człowiek, który pozna prawdziwe oblicze Boga, nie może Go odrzucić. Człowiek, który pozna miłość, nie może nie pragnąć zanurzyć się w niej całkowicie. Nasze serca i czyny mogą i powinny wyzwalać w innych pragnienie Boga, pragnienie poznawania prawdziwego oblicza Ojca.

Jakie są moje najgłębsze pragnienia, tęsknoty i pytania? Jakie pytanie chciałbym zadać Jezusowi dziś? Czy nie próbuję manipulować Jezusem, Bogiem? Czy w osobie, misji i życiu Jezusa odkrywam prawdziwe oblicze Boga? W jakim stopniu poznałem już Jezusa? Jakiego Jezusa ukazuję moim życiem? Co odpowiedziałbym, gdyby podszedł do mnie dziś jakiś człowiek i poprosił, jak Filipa: Chcę zobaczyć Jezusa! Pokaż mi Oblicze Boga! (?)

2. Iść za Jezusem

W odpowiedzi na prośbę Greków Jezus zapowiada swoje cierpienie, mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Dzięki tym wydarzeniom przyciągnie wszystkich do Siebie (zbawi). Jest jak ziarno, które musi obumrzeć, by wydać stokrotny plon. Musi „stracić ziemskie życie”, by zyskać nowe, uwielbione i przemienione.

W dzisiejszej Ewangelii słyszymy słowa Jezusa: A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem tam będzie i mój sługa. Iść za Jezusem oznacza być tam, gdzie On. A więc nie tylko na górze Tabor, ale również na Golgocie. Iść za Jezusem to również podjąć trudne momenty życia – cierpienie, krzyż, konfrontację z grzechem, złem… Nasze przeżycia duchowe zwykle przypominają sinusoidę. Raz jest dobrze, raz źle. Raz jest słońce, innym razem deszcz. Przeżywamy pokój duchowy, nadzieję, wzrost wiary, pobożności, ale dotykamy też trudnych problemów, niepokojów…, przeżywamy lęki, swego rodzaju duchowe depresje, oschłości. Te trudne momenty wcale nie są jakościowo gorsze. Przeciwnie! Dlatego nie należy się ich bać, uciekać od nich, ale spokojnie podejmować na modlitwie. Walka z trudnościami świadczyłaby o głęboko ukrytych lękach. Podjęcie na modlitwie rzuca na nie światło łaski, światło Ducha Świętego i często poddaje rozwiązanie.

Czy gotów jestem iść za Jezusem na Tabor i Kalwarię? Jak przeżywam strapienia i inne trudne stany duchowe?

3. Obumarłe ziarno

Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. W sanktuarium w Betanii znajduje się mozaika przedstawiająca ptaki ciernistych krzewów. Jest wiele wersji tej legendy. Jedna z nich mówi, że w czasie, gdy samica-matka wysiaduje pisklęta, samiec troszczy się o nią, zdobywa pokarm i umila jej czas śpiewem. Gdy wyklują się młode, samiec wyśpiewuje najpiękniejszą pieśń swojego życia, a potem przebija serce w ciernistych krzewach i umiera. Ta legenda mówi o Jezusie, który, jak ptak ciernistych krzewów, troszczy się z miłością o każdego człowieka. Z miłości do człowieka pozwala również przebić sobie serce. Serce Jezusa przebite na krzyżu to najwyższy znak miłości Boga Ojca i Jezusa do nas. Ale jest to również legenda o nas; o naszym trudzie życia, cierpieniu i miłości. To, co najpiękniejsze i najcenniejsze rodzi się w bólu i cierpieniu. Nie ma miłości bez cierpienia. Prawdziwa miłość jest przebijaniem swego serca i wydawaniem go dla innych. Przebijanie swego ja jest zawsze bolesne i pozostawia ranę. Ale bez tej rany, bez tego cierpienia nie ma miłości. Jest egoizm. Poprzez przebijanie swego ja naśladujemy Chrystusa, zbliżamy się do Jego miłości i miłości drugiego człowieka.

Jezus mówi, że ziarno musi obumrzeć, aby przynieść plon obfity. Poczujmy się w czasie modlitwy jak to ziarno. Zobaczmy, co w nas musi obumrzeć. Jaki rodzaj egoizmu, mentalności, konstrukcji myślowych czy filozofii wymaga zmiany myślenia? Co wymaga przewartościowania? Co zburzenia? Co odbudowy? Czy godzę się na cierpienie, które jest przebijaniem mojego ja? Do jakich granic byłbym zdolny posunąć się z miłości?

Rozmowa końcowa: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa!

Stanisław Biel SJ/fot. Pixabay