Św. Franciszek Ksawery

„Św. Franciszek Ksawery, misjonarz i święty – ideał na nasze czasy”

– Jan Konior SJ

Sesja misjologiczna oraz czuwanie modlitewne Papieskiej Unii Misyjnej “Oto jestem, co mam czynić, Panie?” (Jasna Góra, 2-3 grudnia 2006 r.) Kim byłeś Franciszku Ksawery?

W tym roku obchodzimy jubileusz 500 lat narodzin Franciszka Ksawerego  (1506-1552) – apostoła Indii i Azji, obok św. Pawła największego misjonarza wszechczasów. Franciszek Ksawery „zdobywca bez ziemi”, patron misjonarzy, misji i Papieskich Dzieł Misyjnych. Wydarzenie Jubileuszu – to czas szczególnej łaski, czas powrotu do korzeni naszego świętego i odnowienie pragnienia życia jego ideałami także w naszych czasach, które zgodnie z powiedzeniem chińskim: „Obyś żył w ciekawych czasach”, właśnie takimi są.
W roku 1619 papież Paweł V dokonał beatyfikacji Franciszka, a w trzy lata później, w r. 1622, Grzegorz XV ogłosił go świętym, razem ze św. Ignacym Loyolą, Teresą z Avila. Jezuita – misjonarz, bez jedwabnych fioletów, skromny i żebrzący zakonnik, a jednak ówczesny nuncjusz na Dalekim Wschodzie, który szukał i odnalazł swoje miejsce wśród chorych, ubogich i nieszczęśliwych, a „uboga suknia, którą miał na sobie i brewiarz, stanowiły całe mienie ojca Franciszka. Ale szedł z wielkim zapałem i wielkim duchem, zdobywać świat”.
Postać Franciszka fascynuje mnie od wielu lat. W 1995 r. zagrałem w filmie: „Waiting with Xavier” jednego z towarzyszy św. Franciszka Ksawerego. Film został zrealizowany przez Kuanchi-studio. Oddaje dość dobrze całe życie i działalność misyjną św. Ksawerego. Można powiedzieć, ze film jest w stu procentach jezuicki. Pokazuje początki i rozwój zakonu w świetle wizji misyjnej samego założyciela, św. Ignacego Loyoli. Trwa około trzech godzin. Został nakręcony z myślą o ponownym przybliżeniu sylwetki Ksawerego.
Odkrywałem jego ślady w miejscu urodzenia świętego. Potem wędrując poprzez paryską Sorbonę, Italię, Portugalię, dzisiejszy Mozambik, Indie, Sri lance, Malezje, Indonezje, Japonię dotarłem aż do wyspy Sanchuan, leżącej u bram Chin, będącej miejscem jego śmierci (1552). Spędziłem tu, w 1994 r., trzy dni, pytając świętego Franciszka nie tyle o jego curriculum vitae, ile raczej o sekret świętości, o to jak być świętym dzisiaj, jak w wydaniu współczesnym kroczyć jego drogą. Bo przecież święci się nie starzeją. Ich ideały i święte pragnienia zawsze pozostają aktualne. Czyż tak nie było z założycielem Towarzystwa Jezusowego – Ignacym, który na zamku w Loyoli, podczas rekonwalescencji, doświadcza różnych pragnień. Stan swojej duszy i pragnienie naśladowania Chrystusa przedstawia w Autobiografii:

„Tymczasem Pan nasz spieszył mu z pomocą i sprawiał, że po tych myślach następowały inne, zrodzone z tego, co przeczytał. W rzeczy samej podczas czytania Żywotu Pana naszego, Żywotów Świętych, myślał nad nimi i tak rozważał sam w sobie: „Co by to było, gdybym zrobił to, co św. Franciszek, albo co zrobił św. Dominik?” I rozmyślał o wielu rzeczach, które wydawały mu się dobre, a zawsze miał na oku rzeczy trudne i ciężkie. A kiedy je sobie przedstawiał, wydawało mu się rzeczą łatwą wcielić je w czyn. I całe jego rozważanie sprowadzało się do tego, że mówił sam do siebie: „Św. Dominik zrobił to, więc i ja muszę to zrobić. Św. Franciszek zrobił to, więc i ja muszę to zrobić”. Myśli te trwały w nim przez dłuższy czas, potem znów inne rzeczy je przerywały i nachodziły go myśli światowe, o których była wyżej mowa. One też zajmowały go dość długo. I to następstwo tak różnych myśli trwało w nim przez dosyć długi czas, a on zatrzymywał się zawsze nad myślą, która się pojawiła i narzucała jego wyobraźni: już to myśl o światowych wyczynach, których pragnął dokonać, już to ta inna – o Bogu”.

Wprawdzie współczesna misjologia przypisuje liczne błędy jego metodom misyjnym, oczywiście oceniając je według aktualnych kryteriów i w świetle dekretów Soboru Watykańskiego (1962-1965), ale „prawdziwa misjologia, to odkrycie doświadczenia świętości w innych, i odwrotnie, świętości w sobie samym” (Luis Massignon).
Ksawery to rycerz średniowiecza: „w starym hiszpańskim stylu, a więc prostym, w pewnym sensie bezkompromisowym, a jednocześnie bardzo kochającym i kochanym przez ludzi. Jako monarchista z krwi i kości był przekonany, że władca chrześcijański – na równi z hierarchią Kościoła – nosi przed Bogiem tę samą odpowiedzialność za najważniejszą sprawę: zbawienie człowieka”. Nie można się dziwić, skoro wychowany w ówczesnym duchu i teologii, zgodnie z teologiczną maksymą: Extra Ecclesiam nulla salus, uważał, że poza Kościołem rzymskokatolickim nie ma zbawienia. Był przekonany, że zgodnie ze starym sloganem: „chrześcijanie mają rację, poganie się mylą”. Najczęstsze zarzuty dotyczącego jego metod misyjnych to: „brak szacunku wobec innych religii, wierzeń, tradycji i kultur lokalnych, zbyt pesymistyczną wizję świata niechrześcijańskiego, pewną powierzchowność w formowaniu nowo ochrzczonych czy też milczenie wobec praktyki niewolnictwa. A równocześnie z powodu niezwykłej gorliwości apostolskiej i zasięgu działalności misyjnej, którą objął wiele ludów Dalekiego Wschodu, tysięcy udzielanych chrztów, czy wręcz magicznej siły oddziaływania jego osobowości…”. Przypisuje się mu na przykład, „iż krzewiciel wiary opierał się na organach władzy państwowej danego kraju, że tępił niechrześcijańskie religie z całą ostrością, przeklinając je jako dzieło szatana. A przecież on stosował jedynie metody nawracania, które nie pozwalały działać poza głoszonymi wtedy w ramach Kościoła sposobami…ale był misjonarzem ogarniętym świętym ogniem i gorącym pragnieniem działania”. To wprost szaleniec Boga, El Divino Impaciente, Boski Niecierpliwiec, umartwiony, głębokiej wiary, niecofający się przed żadnym ryzykiem, za nic mający własne życie, surowy i rycerski, pragnący cały świat pozyskać dla Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła. Jakkolwiek spojrzymy na niego, będzie budził podziw, uznanie, krytykę czy zastrzeżenie, jednak nigdy nie pozostanie obojętny ten ukochany uczeń i przyjaciel Ignacego Loyoli, z którym Ignacy jednak miał wiele kłopotów, starając się wybijać mu z głowy świeckie nawyki. Nie był to łatwy orzech do zgryzienia dla Ignacego. Hiszpan Juan de Polanco, który znał obydwu, zapewne nie docenił tej głębokiej niechęci, pisząc: „że Franciszek z początku nie bardzo przepadał za Ignacym, istnieją pewne dowody, iż traktował on współlokatora jako postać dość zabawną i z sarkazmem patrzył na jego starania, by zbliżać dusze do Boga. Lecz Ignacy posiadał cierpliwość właściwą zapalonym wędkarzom, a mając długie doświadczenie mistrzowsko zarzucał przynętę. Rzecz to najbardziej dziwna i niepojęta, że niemal od pierwszej chwili zabrał się do złowienia tej osobliwej ryby, o której wówczas nikt nie myślał, iż warta jest zachodu”. We wszystkich jego biografiach, które przeczytałem w językach obcych, stale powtarza się niezwykle ciekawa historia, obrazująca jak Ignacy przełamywał opór  Ksawerego powtarzając często: „Bo cóż za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł” (Mt 16, 26). „Świat jest królestwem spraw zewnętrznych, dusza natomiast wewnętrznych, spotykając duszę, Ksawery spotykał świat, nie aby go zwyciężyć, lecz, aby przyciągnąć go do Jezusa”. Częste rozmowy o sprawach Bożych, jak to było w zwyczaju Ignacego, doprowadziły Ksawerego do miesięcznych ćwiczeń ignacjańskich, które odprawił w Paryżu, we wrześniu 1534 roku, a po których Ksawery stał się hombre de Dios y por los otros, człowiekiem Boga i dla innych. W październiku, tego samego roku Franciszek era ya otro hombr był innym  człowiekiem. Listy św. Franciszka Ksawerego i diariusz św. Teresy z Lisieux dotykają tej samej tajemniczej rzeczywistości. Nie jest przypadkiem, że Kościół łączy te dwie osoby i obiera na patronów misji” . Franciszek pragnął się już trzymać Ignacego, który wyznał ojcu Polanco, że „Franciszek był najtrwalszym ciastem, jakie mu się zdarzyło ugniatać”.

Oto jestem, co mam czynić Panie?
Powołanie misyjne

Ignacy, Franciszek Ksawery i ci, którzy jeszcze nie byli kapłanami, otrzymali święcenia kapłańskie w Wenecji 24 czerwca 1537 roku, z rąk pewnego dalmatyńskiego biskupa, który jak podaje Laynez, zażądał opłaty niższej od wartości świecy. Po święceniach miało miejsce ciekawe wydarzenie, które nie sposób nie odnotować. Jak pisze Ribadeneira, serdeczny przyjaciel i pierwszy biograf św. Ignacego, pisarz ostrożny i dobrze poinformowany:

„Ojciec Franciszek i ojciec magister Laynez spali pewnej nocy obok siebie, gdy raptem ojciec Franciszek ocknął się i zawołał do towarzysza: Jezu, jaki jestem zmęczony i złamany. Czy wiesz, co mi się śniło? Chciałem wziąć na ramiona Hindusa, a był on tak ciężki, że nie mogłem go udźwignąć” (MHSJ Scripta de S. Ignatio de Loyola I 382).

Ojciec Domenech dodaje, że kiedy przebywał z Ksawerym w Bolonii, ten wyjawił mu pragnienie udania się do Indii. Z tego okresu, pobytu w Bolonii, wystawiono o nim takie świadectwo:

„Był to człowiek nieskory do mówienia, którego słowa raz wypowiedziane, trafiały wprost do serc ludzi. W czasie mszy, a szczególnie, jeśli była to msza o Męce Pańskiej, płakał wielkimi łzami… Po mszy spędzał zwykle cały dzień na słuchaniu spowiedzi, odwiedzaniu chorych w szpitalach oraz więźniów, na posługach ubogim, głoszeniu kazań na placach, nauczaniu dzieci i innych osób podstaw wiary chrześcijańskiej. Chociaż ciągle był bardzo chory, nigdy nie zaniedbywał swych porannych modlitw, odprawiania mszy i wykonywania wszelkich codziennych obowiązków” (Monumenta Xaveriana II 115- 117, 824).

Jednak, biorąc pod uwagę obrót sprawy typowo ludzki, jego wyjazd do Indii doszedł do skutku całkiem przypadkowo.

„Kiedy król Portugalii Jan III, wyraził pragnienie, żeby wysłano do Indii misjonarzy, Ignacy przeznaczył wtedy ojców Rodriguesa i Bobadillę. Rodrugues wyruszył natychmiast do Portugalii. Bobadilla natomiast miał wyjechać z ambasadorem tego kraju, Pedrem de Mascarenhas. Tuż przed podjęciem podróży rozchorował się. Wobec tego jak podaje Ribadeneira, Ignacy, który sam leżał w łóżku chory, wezwał Ksawerego i powiedział: „Magistrze Franciszku…oto twoje zadanie”. Wtedy świętej pamięci ojciec natychmiast odpowiedział z wielką radością: „Dobrze, jestem gotów”. Niezwłocznie, tego samego lub następnego dnia, naprawiwszy jakieś stare spodnie i nie wiadomo jaką sutannę wyruszył w drogę” Był to dzień 16 marca 1540 roku. Zwróćmy uwagę, że Towarzystwo nie było jeszcze oficjalnie zatwierdzone, a Ignacy nie był jeszcze generałem. Ale dla Ksawerego ten przypadek stał się znakiem woli Bożej.

Chociaż przebywał już wtedy we Włoszech od ponad roku, nie opanował języka, mówił z okropną gramatyką i wymową. Można przypuszczać, że choć „z początku śmiano się z niego, być może niewiele rozumiano z tego, co chciał powiedzieć, niebawem jednak cisza zapadała dookoła, ponieważ miłość jaśniejąca w jego ciemnych, uroczych oczach i gorejąca na zacinających się wargach wymownie przemawiała do serc słuchaczy. W Bolonii dał po raz pierwszy upust swej pasji zbawienia dusz, która później zapędziła go na krańce świata i przyprawiła o śmierć, gdy osiągnął zaledwie czterdzieści sześć lat życia. Nie było świętego, który by z takim uporem spalał świece naraz z obu końców i cudem jest, że żył tak długo”. Już w Bolonii co trzeci dzień miał ataki malarii. Jednak pragnienia uczynienia dla Chwały Bożej mas więcej było w nim aż do śmierci. Chociaż różnili się w myśleniu z Ignacym, to jednak pragnęli tego samego. Te pragnienia zawsze wypełniały ich serca: Panie, co dla Ciebie uczyniłem? Co czynię? Co chciałbym uczynić?

Ksawery – formator misjonarzy i ewangelizator

Ksawery – nie był zwykłym formatorem, ale formatorem z pasją i duchem, był cały oddany Chrystusowi, który go powołał i wypełnił jego serce swoim sercem. Najpierw pozwolił się uformować w szkole Ćwiczeń Duchownych u Maestro Ignacio.  Jako sekretarz Ignacego redagował również Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, a więc był jednym z pierwszych, którzy mieli udział w tworzeniu nowego zakonu. Cenił w swoich podopiecznych cnoty posłuszeństwa, pokory, zaufania, miłości bliźniego, czystości, cierpliwości, wytrwałości, a także przeźroczystość i znajomość siebie i Boga.
Formacja, którą proponuje Ksawery bardziej oparta jest na per acta niż per verba. Nie tyle instrukcje, teorie, czy jego listy, ale codzienna droga twórczej wierności Chrystusowi w nieustannym rozeznawaniu wyborów, w caritas discreta, w miłości roztropnej, ukierunkowanej na to, aby słuchać wewnętrznych natchnień duszy, których nie brak w jego listach, a wyrażająca się ostatecznie w posłuszeństwie wobec przełożonego. Ksawery rozeznaje, co w danej chwili będzie lepsze, ważąc racje za i przeciw „i mając przed oczyma większą chwałę Boga i wspólne dobro”. Zakochany w Słowie Pana i proklamujący Dobrą Nowinę, a z drugiej strony, Pan, który w rozeznaniu zostawia wolność szukania i znajdowania, aby potwierdzić, czy też nie, Jego wolę poprzez „rozważną decyzję”, „aby prosić o łaskę wybrania tego, co bardziej jest pomocne do chwały Jego Boskiego Majestatu i do zbawienia mojej duszy”. Nic dziwnego, jego duchowość jest typowo ignacjańska. Szczególnego znaczenia nabiera tu medytacja o dwóch sztandarach, ponieważ Franciszek zalicza siebie do apostołów, posłanych przez Chrystusa na cały świat, by spieszyć z pomocą „wszystkim ludziom” (ĆD 145 – 146), szerząc „Jego świętą naukę” , „ayudar a las almas”, by „pomagać duszom”, Christi Domini lucem illaturi”, „Oświecać dzięki światłu Chrystusa, naszego Pana” (Św. Franciszek Ksawery, Cochin, 20 stycznia 1545 r.). Pomagać tym, którzy pozbawieni są własnego człowieczeństwa,  pogrążeni w nędzy egzystencjalnej, „bo co może widzieć ten, kto nie zna Boga ani Jezusa Chrystusa?” (22 czerwca 1549).
Jezuici rodzą się z misji i dla misji. Ona jest motorem ich działania i łączenia w grupkę „przyjaciół w Panu” – to wyraża pomagać duszom, „pomagać, a nie narzucać, by Jezus Chrystus i Jego Ewangelia była przyjęta jako Dobra Nowina przez wszystkich i by pozwolili się oni przemienić przez Niego”. Dla Ksawerego misja oznacza posłanie, które przede wszystkim pochodzi od Pana, a urzeczywistnia się przez Papieża i Przełożonych Towarzystwa. To Chrystus jest Panem naszej misji, a my jesteśmy posłani w Jego imię, jako alter Christus. „Gdzie mamy się uczyć takiego spojrzenia na siebie i życia według podobnego ideału? Jakie słowa i jakie dary, należące do naszego duchowego dziedzictwa, mogą rozbudzić w nas pragnienie, by takimi być  i tak działać”? Czy nie zachęca nas do tego św. Paweł mówiąc: „ Rozpal na nowo charyzmat Boży, który jest w Tobie” (por. 2 Tm 1, 6). Czy nie do tego zaprasza nas Ksawery, który sam pragnął osiągnąć szczyty swojej posługi misyjnej, zgodnie ze słowami: „Dojść tam, dokąd ci, którzy się najpierw zebrali, tworząc Towarzystwo, albo nawet jeszcze dalej w Panu”. To sam Chrystus wszczepił w nasze serca swoją łaskę, rozpalmy ją Jego ogniem, primo Deum, zawsze na pierwszym miejscu stawiając Boga, a wtedy wszystkie rzeczy będą na swoim miejscu.
Dla Franciszka przepowiadać Dobrą Nowinę, to tyle, co przynosić owoc w duszach, zgodnie z obrazem owocu ewangelicznego, „żeby wyrwać z nich grzech i nakłonić do służenia Bogu, ‘rodząc’ w nich owoc (20 czerwca 1549). „Owoc obrazuje całkowitą darmowość ewangelizacji (bezinteresowność posług) i rolę Boga oraz Jego miłości w jej wzrastaniu. Podobnie, jak w życiu Chrystusa, pomoc Ksawerego nie ogranicza się tylko do słowa, ale obejmuje wychowanie oraz potrzeby socjalne, duszpasterskie i to wszystko, co dotyczy warunków życia ludzkich społeczności…Tym jednak, co nas najbardziej prowokuje w ewangelizacji prowadzonej przez Franciszka, to nagląca potrzeba głoszenia Dobrej Nowiny, która mu nie daje spokoju”.

Na chińskiej wyspie Sancian

Jeszcze podczas pobytu w Japonii Franciszek Ksawery dowiedział się, że należało zacząć ewangelizację od Chin. Przedstawiano mu tu taką trudność: „Jak może religia chrześcijańska być prawdziwa, skoro jest nieznana w Chinach? Ksawery postanowił więc wyruszyć do Cesarstwa Niebiańskiego…Nie przerażały go ani niebezpieczeństwa podróży, ani też groźba kary śmierci, którą ponosili śmiałkowie wkraczający do Chin, bez oficjalnego zezwolenia”.
„Chiny przez wiele wieków były krajem hermetycznym, nieznanym i tajemniczym, o którym nie można się było niczego dowiedzieć. Wyobrażenia o Chinach w Europie, zmieniały się na przestrzeni wieków. Ten olbrzymi kraj o wzorowej administracji i wyrafinowanych obyczajach uważano za niedostępny europejskiemu poznaniu ze względu na jego inność” .
Jeszcze przed opuszczeniem Malakki i Singapuru nie czuł się najlepiej. Zapadał powoli na zdrowiu. Mimo tego wyruszył w drogę. Zaraz po dotarciu na miejsce, na wyspę Sancian, wybudował małą kapliczkę, w której codziennie odprawiał mszę św., a także spędzał wiele czasu na modlitwie, na rozmowie ze swoim mistrzem Jezusem. Szybko, bo po paru dniach, zaczął nauczać podstaw wiary katolickiej, wygłaszał dysputy, odwiedzał chorych, chrzcił. Próbował nawiązać przyjaźnie z chińskimi handlarzami, którzy oferowali obcym przybyszom chińską porcelanę i jedwab, w zamian za pieprz, przyprawy pikantne oraz inne wyroby z Europy. Ksawery zafascynował kupców chińskich swoimi rozmowami na temat zjawisk przyrody, praw natury, kosmosu i nieba. Spodobały się Chińczykom odpowiedzi na zadawane pytania. Stał się obiektem zainteresowania, kimś, od kogo można się wiele nauczyć. Nic dziwnego, że Chińczycy bali się przemycić Ksawerego do Chin. Chiński handlarz, który 19 listopada miał się zjawić na umówione spotkanie, nie pojawił się. Jak to bywa u ludzi Wschodu, słowo niewiele znaczy. Stan zdrowia Franciszka pogarszał się, gorączka go nie opuszczała. Nie ustawał w modlitwach, prosząc Jezusa miłosiernego, na przemian w języku baskijskim i łacińskim:  Jesu Fili David, miserere mei, wypowiadał też słowa uwielbienia pod adresem Trójcy Świętej, do której miał zawsze wielkie nabożeństwo. 1 grudnia utracił głos, nie mógł już rozpoznać nikogo. W sobotę 3 grudnia 1552 roku św. Franciszek umarł, 10 km od Chin, nie osiągając swojego upragnionego celu.

Charakterystyczne rysy św. Ksawerego

Franciszek Ksawery spędził na misjach ponad 10 lat swojego życia, w tym około 5 lat w Indiach, a resztę na Molukach, później w Japonii i na wyspie Sancian. Do tego należy doliczyć wszystkie jego podróże, statkiem czy też pieszo, które w czasach świętego były wyjątkowo niebezpieczne, przeplatane miłymi i niemiłymi niespodziankami. Kim zatem był św. Franciszek?
Gdziekolwiek się pojawił, szedł od wioski do wioski, od domu do domu. Od człowieka do człowieka, zawsze głosząc żywego Chrystusa. W nocy i podczas dnia, jeśli znajdował tylko wolny czas, spędzał go na modlitwie, prosząc Boga o nowe potrzebne łaski i światło do wypełnienia woli Pana. Tak, jak jego mistrz – Chrystus umiłował biednych, chorych i więźniów i tych wszystkich, którzy byli w potrzebie. Dla nich pracował, głosił Chrystusa ubogiego, odrzuconego i miłosiernego. Był tą świecą, która się powoli wypalała dla innych. Wiedział bowiem, że cokolwiek otrzymał, było zawsze darem samego Boga, dlatego też darmo dawał; szczodrze, obficie i hojnie. Był człowiekiem wielkiej wiary, znajdując się w niebezpieczeństwach, czy to na wielkim morzy wśród burz i nawałnic, czy też krocząc w głębokich śniegach Japonii, czuł, że ręka Pana, z hojnym błogosławieństwem, zawsze była z nim. Był bardzo praktycznym człowiekiem. Wiedział jak przeżyć mądrze życie, ponieważ posiadł sztukę mądrości życiowej. Wiedział również, kogo i co chciał znaleźć w życiu, dlatego też szukał osiągnięcia celu u jedynego nauczyciela i przewodnika – Jezusa, który sam jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6). Był kochany przez wszystkich z którymi się spotkał, ponieważ, jak jego Mistrz, on pierwszy ukochał innych. Nic też dziwnego, że gdziekolwiek się pojawił był nazywany: grand Padre, (wielki ojciec) lub święty kapłan. W całym swoim oddaniu dla innych chciał zawsze robić wszystko najlepiej, resztę zostawiał łasce Pana. Bez wątpienia możemy powiedzieć: to jezuita, który zrealizował swoje powołanie w krajach niechrześcijańskich mając zawsze na uwadze ignacjańskie pragnienie czynienia więcej dla chwały  Bożej. Jest i pozostanie wzorem dla wszystkich, wzorem oddania się Chrystusowi, pracy w winnicy pańskiej. Został posłany przez Chrystusa i przyniósł owoc. Poszedł na żniwo wielkie, gdzie robotników mało i zostawił swój ślad, którego nie sposób wymazać. Albowiem nie jest to szybko zanikający ślad na piasku czy śniegu. Ślad św. Ksawerego przypieczętował sam Chrystus.
Jak, i czy, dzisiaj do ciebie przemawia postać św. Franciszka? Jaka powinna być nasza misja w świetle dzisiejszych potrzeb? Czego uczy nas postać św. Franciszka, który w myśl słów św. Pawła, „stał się wszystkim dla wszystkich”?


Tagi:
займ на карту займ на карту срочно без отказа

Designed and created by northcode/>