Ignacjańska metoda medytacji

– Krzysztof Osuch SJ

 

SCHEMAT IGNACJAŃSKIEJ METODY MEDYTACJI:
I.  Przygotowanie dalsze do medytacji
II. Przygotowanie punktów do rozmyślania
III. Przygotowanie bliższe i bezpośrednie – (Por. Uwagi dodatkowe, CD 73-76)
1 – Uspokoić ducha (CD 239, 131)
2 – Wzniesienie umysłu ku Bogu i akt uszanowania (CD 75)
IV. Wprowadzenia (tzw. praeambula)
1 – Prośba stale ponawiana (CD 46)
2 – Ustalenie miejsca, obraz (CD 47)
3 – Prosić o łaskę (CD 48)
V. Przyjmujemy Słowo Boże – używając zdolności: pamięci, rozumu
VI. Rozmowa z Bogiem i świętymi (kolokwium)
VII. Refleksja po medytacji
Najpierw podam zwięzły schemat zagadnień związanych z ignacjańską metodą medytacji. Większość zagadnień szerzej objaśnię, zaś niektóre tylko zasygnalizuję (w schemacie czy w spisie treści), odsyłając do zwięzłych objaśnień podanych przez św. Ignacego Loyolę w Ćwiczeniach duchownych (odtąd: CD; cyfra oznacza numer w tekście Ćwiczeń).I.Przygotowanie dalsze do medytacji
1- Przeszkody do modlitwy:
a) grzechy
b) nie opanowane namiętności
c) nadmierna troska o sprawy powszednie
d) roztargnienie i niestałość myśli

2- Dyspozycje do modlitwy:
a) czystość sumienia (por. np. CD 238)
b) panowanie nad sobą (por. np. CD 16)
c) wielkoduszność (por. CD 5)
d) skupienie (por. CD 20, 239)

„W modlitwie rozmawiamy z Bogiem. Im rozmowa jest intymniejsza, tym bardziej jest spontaniczna. Dlaczego więc w książkach ascetycznych mówi się tyle o dobrym i gruntownym przygotowaniu do modlitwy, do rozmyślania?
Wielu autorów odwołuje się do stów z księgi Mądrość Syracha (Eklezjastyk): „Zanim złożysz ślub, przygotuj siebie, a nie bądź jak człowiek, który Pana wystawia na próbę” (Syr 18, 23). Nieprzygotowane rozmyślanie określają oni dosadnie właśnie jako „kuszenie Boga”. Nie możemy oczywiście rozumieć tego dosłownie w sensie reguły moralnej, jakoby człowiek nie mógł się modlić stosownie do czasu i sposobu, jakie mu się akurat nadarzają. Słowa te zawierają jednak w sobie owoc długiego doświadczenia. Ludzie, którzy uważają modlitwę za ważny, doniosły akt, starają się do niej przystępować z takim przygotowaniem, jakiego wymaga każde ważne zadanie.
W nauce o łasce głosimy tzw. synergizm, czyli konieczność ludzkiego współdziałania z łaską Ducha Świętego. Dotyczy to również modlitwy, będącej źródłem łaski, do której przyjęcia człowiek się przygotowuje. Dlatego św. Ignacy Loyola mówi o „sposobie przygotowania i uzdolnienia duszy do rozmyślania” (CD 1).
Czy takie przygotowanie do modlitwy można nazwać współczesnym słowem „dyspozycja”? Wiadomo, że człowiek robi wszystko lepiej, jeśli jest do tego dysponowany. W dobrej dyspozycji chcą być przed „akcją” artyści, mówcy, sportowcy. Niepowodzenie występu tłumaczone bywa często tym, że np. śpiewak byt niedysponowany.
Ale nadaje się tu nie tylko słowo „dyspozycja”, lecz także potoczne wyrażenie, że ktoś jest lub nie jest „w formie”. Nawiązuje ono bowiem do filozofii scholastycznej, która definiuje dyspozycję jako zapoczątkowanie urzeczywistnienia (inchoatio formae). Dobrze śpiewać może tylko ten, kto ma głos i zna już daną pieśń, kto nie jest przeziębiony, zmęczony itd.
Na czym polega zatem dyspozycja do modlitwy? Św. Bernard określa ją negatywnie, wyliczając cztery główne przeszkody, jakie musimy pokonać przed modlitwą. Są to: niedostateczne zainteresowanie, troska o inne sprawy, wyrzuty sumienia, nawał wyobrażeń cielesnych.
Bardziej systematycznie można by owe główne przeszkody do modlitwy wymienić w takiej oto kolejności:
1.Pierwszą z nich są oczywiście grzechy – nie tylko ciężkie, ale również tzw. lekkie. W modlitwie mamy się bowiem zjednoczyć z wolą Bożą. Jak może się to udać komuś, kto się od niej świadomie dystansuje?
2.Na drugim miejscu znajdują się wszelkie złe skłonności i namiętności. Serce człowieka jest podobne do wychowawcy, który ma przed sobą swawolnego i nieposłusznego chłopca. Jego praca wymaga wiele trudu, a przynosi mizerne rezultaty. Modlitwa ma skłonić serce ku dobremu. Wszystkie złe skłonności są bardzo uporczywe. Na pierwszym miejscu jednak wymienia Orygenes gniew. Niemiłe wspomnienie doznanej krzywdy może nas tak przy modlitwie prześladować, że bardziej myślimy o tym kimś drugim niż o sobie i wstajemy od modlitwy w złym humorze i zniechęceni. W związku z tym przypominane bywają słowa Pisma Świętego: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5, 23-24).
3.Na trzecim miejscu wymienia się pilne prace i troski. Również praca powinna mieć swoje miejsce i swój czas. Kto nie potrafi nawet na chwilę się odprężyć i stale się lęka, że o czymś zapomniał, nie może też spokojnie się pomodlić. Św. Jan Klimak mówi, że czysta modlitwa uwalnia się od trosk „nierozumnych i rozumnych”. Nic nie stracimy, jeśli na chwilę zapomnimy o domu, polu, miejscu pracy. Czasami właśnie przy modlitwie aż się roi w głowie od pomysłów i inicjatyw. Zapomnijmy o nich! Bóg ześle nam dobrą myśl w odpowiednim czasie.
4.Moralną i psychologiczną przeszkodą w modlitwie jest też niestałość i przelotność myśli. Fale morskie niosą statek, ale mogą też nim miotać albo nawet go zatopić. Podobne są też fale wyobraźni.
To, co negatywnie wyrażają przeszkody, można też wyrazić pozytywnie. Możemy więc wyliczyć cztery podstawowe momenty, stanowiące dyspozycję do modlitwy: l) czystość sumienia; 2) poskromienie namiętności; 3) wielkoduszność w stosunku do Boga, tak aby być gotowym zapomnieć i uznać za nieważne wszystko, co nie jest stycznością z Nim; 4) uwaga i skupienie.
Cnót tych nikt nie przyswoi sobie oczywiście w ciągu kwadransa. Jest to praca całego życia. Dlatego nazywa się czasem te elementy dyspozycji „dalszym przygotowaniem do modlitwy”. Jacy jesteśmy my sami, taki jest też zwykle – z małymi wyjątkami – nasz kontakt z ludźmi. Tym bardziej dotyczy to kontaktu z Bogiem, który patrzy w serce człowieka. „Dlatego jacy chcemy być przy modlitwie”, mówi opat Izaak u Kasjana, „tacy bądźmy wcześniej, nim jeszcze zaczniemy się modlić”. Bł. Piotr Faber pisze: „Kto by się chciał modlić dopiero wtedy, gdy się odezwie dzwonek, ten chyba tylko cudem naprawdę się pomodli”.

 

II.Przygotowanie punktów do rozmyślania
Osobiście przygotować modlitwę – wczytać się w Słowo Boże (CD 2)
Nasza modlitwa, zarówno w rekolekcjach jak i w życiu codziennym, winna być starannie przygotowana. Tak jest lepiej.
Osobiste przygotowanie polega na tym, że wczytujemy się przede wszystkim w wybrany fragment Pisma świętego, a także ewentualnie w to, co zostało przedłożone we wprowadzeniu (w tzw. punktach). Wskazany czy osobiście wybrany fragment Pisma św. czytamy najpierw w zwykły sposób, tzn. zdanie po zdaniu. Cały czas, jakby w tle, pamiętamy o tym, że mamy przed sobą nie pierwszy lepszy tekst, lecz słowa Boga do nas skierowane. W związku z tym prosimy Ducha Świętego, choćby jednym westchnieniem, by pomógł nam zrozumieć to, co zostało zapisane pod Jego natchnieniem. Pierwszy etap polega zwykle na parokrotnej lekturze (dwa, trzy razy), w której staramy się uchwycić osobiście to, o czym jest mowa w danym fragmencie. (Ten pierwszy i drugi etap wczytywania się w Słowo Boże ulega na ogół skróceniu w czasie rekolekcji, gdy ktoś wprowadza do medytacji).
Drugie podejście (etap): czytając wolniej i jeszcze uważniej, zatrzymujemy się przy każdym zdaniu – z wyraźnym akcentem na to, że Bóg mówi, że mówi do mnie, a ja szczerze pragnę poznać, co On do mnie mówi! Wyraźnie przyzwalam, by Pan dotykał mnie i utrafiał według swej woli i mądrości. – (…) Bóg mówi zawsze, ale my nieraz Go nie słyszymy, ponieważ brakuje nam gotowości do usłyszenia Go i wyciągnięcia wniosków . Egocentrycznie zajęci sobą – nie chcemy słyszeć ani o obdarowaniach Boga, ani o Jego wymaganiach.
Jeśli poważnie, z dobrym usposobieniem, przygotowujemy się do medytacji, to należy się spodziewać, że już na etapie przygotowania pojawią się w nas żywe reakcje na słowo Boże. Warto być bardzo uważnym na te pierwsze reakcje, ponieważ one wyraźnie wskazują, do których treści winniśmy powrócić w czasie samej modlitwy medytacyjnej. Spoza naszych reakcji emocjonalnych przeziera zarówno sam Duch Święty jak też głębia własnej osoby. – Jakże zatem ważne jest to, żeby chcieć podjąć w medytacji to, co zaczątkowo doszło do głosu już w pierwszym uważnym kontakcie ze słowem Bożym.
Zważywszy na to, że nasza pamięć jest dość zawodna, winniśmy odnotować – zapisać, podkreślić – to, co nas jakoś dotknęło czy poruszyło. Może to być doznanie radości i pocieszenia lub bólu, zasmucenia, zakwestionowania, bądź odczucie oporu i sprzeciwu itd. Każdy „sygnał”, każde odczucie jest cenne, naprowadza nas bowiem na ważne odkrycia i podpowiada, o czym mówić w spotkaniu z Panem.
Czasem „coś” nas powstrzymuje od poważnego wczytania się w Słowo Boże. Oprócz demonów przeszkadza nam lęk starego człowieka w nas. Warto zatem pielęgnować żywe przekonanie, że Słowo Boże nigdy nie zrobi nam krzywdy, lecz – przy naszej współpracy – da nam odczuć, jak jest zbawczo żywotne i skuteczne (por. Hbr 4, 12). Nie ma powodu, by uciekać od przesłań prześwitujących spoza uczuć, budzących się w nas przy słuchaniu Słowa Bożego.
Czas potrzebny na osobiste przygotowanie medytacji jest sprawą dość indywidualną. W czasie rekolekcji wystarczy na osobiste przygotowanie 15 do 20 minut; poza rekolekcjami może to być zdecydowanie za mało, gdyż samemu trzeba zaglądnąć do jakiegoś komentarza czy też dłużej wczytywać się w samo słowo Boże.III. Przygotowanie bliższe i bezpośrednie – (Por. Uwagi dodatkowe, CD 73-76)
1. Wieczorem, idąc spać, myślę przez czas jednego Zdrowaś Maryjo o godzinie, o której mam wstać, i o czym mam rozmyślać (CD 73).
2. Skoro się tylko rano obudzę, staram się pozostać w tym nastroju i w tej dyspozycji, które się wiążą z rozmyślaniem (CD 74)
3. Wchodzę w Bożą obecność i gestem wyrażam cześć (np. skłon (CD 75).
4. Wybieram sobie taką postawę ciała, jaka jest mi przy rozmyślaniu dogodna i jaka odpowiada czci wobec Boga (CD 76).
5. Często wskazane jest, a nawet konieczne, by uspokoić swego ducha na jakiś czas przed rozpoczęciem modlitwy (por. CD 239, 131) To uspokajające działanie omówię nieco dokładniej.

1 – Uspokoić ducha (CD 239, 131)
Niepokój ducha to wielki wróg modlitwy. Człowiek o niespokojnym duchu ma także niespokojne oczy i myśli. Nie potrafi on przeżyć spotkania się ani z drugim człowiekiem, ani tym bardziej z Bogiem. Jego uwaga tylko na krótko zatrzymuje się to przy sobie samym, to przy coraz to nowych przedmiotach. Trzeba zatem uczynić coś, co uciszy jego zmysły, pamięć, wyobraźnię i uczucia, by z kolei móc zwrócić się całym sercem ku Bogu, ku Jego słowom.
Św. Ignacy proponuje prosty i skuteczny sposób na (przynajmniej minimalne) uspokojenie siebie. W dwóch miejscach w Ćwiczeniach jest o tym mowa: We wszystkich ćwiczeniach (…)trzeba zastosować coś, co odpowiada drugiej addycji(74), a to w sposób następujący. Gdy sobie uświadomię, że jest już pora na dane ćwiczenie, które mam odprawić, wtedy zanim się udam na to ćwiczenie, przypomnę sobie, dokąd idę i w czyjej obecności stanę; przejdę też w myśli krótko treść ćwiczenia, które mam odprawić, a potem zastosowawszy addycję 3 (75) zacznę ćwiczenie (CD 131, uwaga 5). Podobnie mówi jeszcze gdzie indziej: Zanim wejdę w modlitwę, mam uspokoić swojego ducha siedząc lub chodząc, jak uznam za lepsze, i rozważyć, dokąd się udaję i po co; taż sama addycja ma być zachowana na początku wszystkich sposobów modlitwy (CD 239).
Zapamiętajmy te proste pytania: dokąd idę? w czyjej obecności stanę? Dokąd się udaję? i po co? Niech te pytania budzą naszą uważność przy zaczynaniu modlitwy.
Bądźmy pewni, że lepsza – w sensie relacyjności – będzie nasza modlitwa, jeśli poprzedzą ją wskazane pytania i własne odpowiedzi. Nie żałujmy na to czasu. To usilnie zalecane uspokojenie ducha winno być praktykowane, w zasadzie, na kilka czy kilkanaście minut przed medytacją. Uważam jednak, że z powodzeniem można je twórczo i owocnie połączyć ze stawaniem w Obecności Boga. Czyńmy to, ilekroć wchodzimy w przestrzeń modlitwy, która ma być naprawdę spotkaniem z Bogiem, a nie zajmowaniem się np. sobą samym! Nie poddając się rutynie, na zadane pytanie odpowiadajmy możliwie pełnymi zdaniami. Odpowiedzi niech będą dziecięco proste! Możemy je zaczerpnąć z Pisma świętego. Choćby tylko jeden psalm 139 dostarczy nam wielu „podpowiedzi”. Mając przed oczyma ten psalm czy inne teksty (najlepiej biblijne) mówiące, jaki jest Bóg, uświadamiajmy sobie Jego Obecność. Powoli i z namysłem zacznę powtarzajmy np. to zdanie: idę do Tego, który naprawdę zna mnie i przenika…
Powtarzając szereg razy to jedno zdanie, zapewne w jakimś momencie odczujemy, że naprawdę stoimy w obliczu Boga, Który jest nam bardzo bliski.
Innym razem można położyć akcent na to, by z dziecięcą prostotą powiedzieć sobie, po co właściwie idę na spotkanie z Bogiem… Można za każdym razem improwizować. Można mieć w miarę stały tekst, własny, rozbudowywany, „ulepszany” czy dostosowywany do aktualnego pojmowania Boga czy duchowych „zapotrzebowań”. Przykładowo: Dziś idę do mojego Ojca (Abba), by jeszcze raz usłyszeć to jedno słowo, dla którego On wybrał mnie i powołał do istnienia. Lub: idę na modlitwę, by Mu gorąco podziękować, prosić Go o coś, poddać Mu jakiś obszar swego życia i serca itd.
Zdań, którym pozwalamy wybrzmieć w ramach uspokajania ducha, nie musi być dużo. Niekiedy wystarczy jedno zdanie, jedno słowo, jeden czasownik czy przymiotnik… Czasem jednak dopiero większa liczba zdań reflektuje nas, ucisza, uprzytamniając, dokąd się udajemy i po co! Niekiedy jedno krótkie zdanie okaże się skuteczne w kierowaniu nas ku głębi serca, w której czeka na nas Bóg; innym razem potrzebny jest strumień słów, wiersz, pełna treści cudza modlitwa, byśmy potrafili zdać sobie sprawę z tego, w Czyjej to Obecności staniemy!
Krótko mówiąc, warto mieć pod ręką kilka słownych ikon Boga (własny tekst, psalm, wiersz, modlitwa mistyczki). I te osobiście wypracowane, i te zapożyczone ikony Boga tu obecnego mogą być bardzo proste. Ważne, żeby po prostu były! Żeby składały się z konkretnych słów i zdań, albowiem na niewiele zda się „coś”, co jest mgliście pomyślane. Oczywiście, inaczej może to wyglądać, gdy z łaski Bożej nasza modlitwa staje się prosta i „z miejsca” serdeczna.
Zanim nasza modlitwa zacznie się dziać prawie bez słów, możemy inspirować się takim jeszcze unaocznianiem sobie, Kim jest Bóg, który zaprasza nas na spotkanie:
„O Boże! Jesteś wielki. Jesteś wieczny. Jesteś moim Stworzycielem. Jesteś Stworzycielem wszystkiego. Przenikasz wszystko spojrzeniem. Znasz każdą gwiazdę, każde źdźbło trawy, każdą kroplę wody. W tej chwili patrzysz na mnie. Czuję na sobie Twój wzrok. Badasz moje serce. Znasz każdą moją myśl. Słuchasz mnie. Wszystko, co mam, otrzymałem od Ciebie. Wszystko, czym jestem, co jest dobre i prawdziwe we mnie, pochodzi od Ciebie. Wszystko, co jest piękne wokół mnie, co widzę i co słyszę, czego dotykam, co czuję i co mnie cieszy, co mi się podoba, co mnie zachwyca, pochodzi od Ciebie, źródło całego dobra i całego piękna… Nie mogę Cię ujrzeć oczami ani usłyszeć uszami. Ale Ty mnie widzisz. Wiem, że jestem przed Tobą. Ty jesteś przede mną, za mną, obok mnie. Wiem, że Twoje spojrzenie to spojrzenie miłości. Jesteś moim Ojcem i kochasz mnie jak matka, bardziej niż matka, bardziej niż oblubieniec oblubienicę lub oblubienica oblubieńca… Otacza mnie twoja dobroć, Twoje miłosierdzie mi przebacza, Twoja cierpliwość mnie wspiera, Twoja ręka mnie prowadzi, Twoja prawica mnie obejmuje, położyłeś na mnie swą błogosławiącą rękę, delikatną i silną. Przed Tobą jestem niczym. Jestem pyłem i prochem, biedny i słaby. Moje serce nie jest dobre. Tkwię w ciemności. Lecz Ty jesteś dobry. Jesteś światłem. Jesteś przebaczeniem. Nie lękam się. Ufam Tobie. Jestem w Twoich rękach. Jestem spokojny. Mów, Panie, Twój sługa słucha.” (z witryny internetowej).
„Przez czas jednego ’Ojcze nasz’ stanąć na jeden lub dwa kroki od miejsca, gdzie mam kontemplować lub rozmyślać, a wzniósłszy umysł ku górze rozważać, jak Bóg, Pan nasz, patrzy na mnie itd. i wykonać akt uszanowania lub uniżenia się przed Bogiem” (CD 75).

A – Na samym początku medytacji staramy się wyraźnie zauważyć Boga tu i teraz obecnego! Św. Ignacy nazywa to wzniesieniem umysłu ku Bogu. Praktycznie oznacza to, że zadaję sobie np. takie pytanie: jak Bóg, Pan nasz, patrzy na mnie itd.? – Zauważmy, że podobnie jak przy „uspokajaniu ducha” (por. CD 239) tak i tu na zadane pytanie dajemy konkretną odpowiedź. Za każdym razem może to być rodzaj mojej improwizacji, w której odzwierciedla się mój coraz doskonalszy obraz Boga. W Twoim spojrzeniu, Ojcze, jest tylko Miłość, która widzi we mnie dziecko – pełne dobra i dobroci, a także piękna i tego wszystkiego, co pochodzi z Twojego stwórczego aktu i z niezliczonych Twoich obdarowań itd. Widzę w Twoich oczach, że jesteś mi bardziej rad niż matka i ojciec. Jesteś we mnie bardziej zakochany niż oblubieniec w oblubienicy itd.
Ku Bogu można „wznieść się” na inne jeszcze sposoby, które potrafią potrącić czułą strunę w naszej relacji z Bogiem. Praktyczna rada : warto założyć sobie kartkę w segregatorze i pisać na niej słowną ikonę Boga, by móc na nią popatrzeć na początku modlitwy! Pierwsze zapisy mogą dotyczyć tego, że to Bóg na mnie patrzy i jak patrzy! Patrzenie Boga na mnie to tylko jedno z Jego działań względem mnie … Pismo św. używa bardzo wielu słów-czasowników, by oddać wielorakie działanie Boga dla mojego dobra … Nie bez powodu św. Ignacy dodał „itd.” Warto zatem otworzyć osobistą listę z biblijnymi czasownikami, które wyrażają działania Boga względem mnie! Taka lista, będąc jakby słowną ikoną Boga, pozwoli nam dość szybko uobecnić sobie Jego łaskawe spojrzenie i tyle innych przejawów Jego Dobroci i Wszechmocy… Bóg tak uobecniony uspokoi nas, skupi nasze zdolności poznawcze i wciągnie w rozmowę ze Sobą i bliskość…
B – Wzniesienie umysłu ku Bogu i przeżycie (w wierze) Jego Obecności pełnej Chwały, winno zostać dopełnione aktem uszanowania lub uniżenia się przed Bogiem. Majestat Boga w naturalny sposób przygina nasze kolana. Świadomość, że wchodząc w spotkanie z Bogiem nie wnosimy nic własnego, wywołuje w nas chęć, by się uniżyć. Nie ma najmniejszego powodu, by stworzenie stawało przed Stwórcą z „zadartą głową”, pysznie, po partnersku czy z jakimikolwiek roszczeniami.
„Trzeba u początku modlitwy uświadomić sobie (…), że nie umiemy się modlić. Panie, nie umiem się modlić. Panie, ty módl się we mnie: niech Twój Duch mnie prowadzi. Jest rzeczą niezbędną usunąć z dialogu z Bogiem jakiekolwiek przekonanie o tym, że umiemy się modlić, że jesteśmy mistrzami modlitwy. Musimy wejść w modlitwę jako ubodzy, jako nic nie posiadający, tak jak ten grzesznik w świątyni. Za każdym razem, kiedy stajemy przed Bogiem, stajemy jako absolutnie ubodzy. Wydaje mi się, że ilekroć z taką postawą nie wchodzimy w modlitwę, nasza modlitwa na tym cierpi, staje się bardziej trudna, cięższa, przepełniona jest rzeczami, które przeszkadzają. Niezbędną jest rzeczą wejście, stanięcie przed obliczem Bożym w stanie naprawdę uświadomionego sobie ubóstwa, w stanie ogołocenia, bez jakichkolwiek roszczeń czy pretensji. Możemy na przykład wejść w modlitwę z takim oto nastawieniem: Panie, nie umiem się modlić i jeśli Ty sprawisz, że będę stał przed Tobą w stanie pustki, posuchy, oczekiwania, będę błogosławił to oczekiwanie, ponieważ Ty jesteś zbyt wielki, bym mógł to pojąć. Ty jesteś przeogromny, Niezmierzony, Nieskończony, Wieczny. Jak ja mógłbym mówić z Tobą? (…)Nieustannie musimy odnajdywać siebie w sytuacji ślepca, który woła: Panie, żebym przejrzał, żebym mógł wymówić słowa, które Duch mi sugeruje.”
Wszystko, co dotąd powiedzieliśmy (za św. Ignacym), budzi w nas uważność wobec wydarzenia modlitwy. I słusznie, ponieważ dialogu z Bogiem nie można traktować jako jednej z codziennych rzeczy do zrobienia. Wielki jest Ten, do którego przychodzimy. Nie jest On ani przedmiotem, ani „kolegą”, ani też moim lustrem, w którym miałbym przyglądać się sobie na podobieństwo mitycznego Narcyza. Podejmując modlitwę, przychodzę do Całkiem Innego, do mojego Stwórcy, Pana, Przyjaciela, do Boga, który jest Ojcem-Synem i Duchem Świętym. On jako pierwszy zawsze „patrzy na mnie”, a ja – skupiwszy się w sobie – staram się w wierze odczuć i odwzajemnić Jego spojrzenie.

 

IV. Wprowadzenia (tzw. praeambula)
1- Modlitwa przygotowawcza (CD 46)
2- Wyobrażenie miejsca: albo wyobrażam sobie miejsce akcji, albo umieszczam akcję w znanym miejscu (CD 47)
3- „Prosić o to, czego chcę”; krótka modlitwa o to, co chciałbym w rozmyślaniu osiągnąć (CD48)
1 – Prośba stale ponawiana (CD 46)
Modlitwa przygotowawcza: Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały jego Boskiego Majestatu (CD46).
Ta modlitwa przygotowawcza jest bardzo ważna, ponieważ przypomina nam treść Zasady pierwszej i podstawowej, czyli Fundament Ćwiczeń duchownych (CD 23). Choć zabrzmi to dziwnie, to jednak powiem, że nawet na początku medytacji (a zatem modlitwy), dobrze jest przypomnieć sobie prymat Boga! Wrodzony egocentryzm łatwo uwodzi nas i nakłania, byśmy we wszystkim szukali przede wszystkim własnej przyjemności, korzyści i wygody.
– Zatem to dobrze, że treść „modlitwy przygotowawczej” stoi na straży i przypomina mi, żebym postawił w centrum modlitwy Boga, a nie – pod jakimkolwiek pozorem – siebie samego!
– Szczerze pragnę, żeby z podejmowanej medytacji wypłynęło więcej gotowości do służby Bogu! Pragnę też i o to proszę, aby w decyzje, które podejmę, przyczyniły się do objawiania w świecie chwały, wspaniałości Boskiego Majestatu!
Św. Ignacy podpowiada nam bardzo zwięzłą modlitwę przygotowawczą, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by wypracować sobie własną modlitwę przygotowawczą; jeszcze krótszą lub bardziej rozbudowaną. Może ona brzmieć np. tak: Panie, spraw, bym był tu dla Ciebie, a nie dla mnie. Chcę podjąć tę modlitwę, by poznać bardziej Ciebie. Chcę to czynić bezinteresownie, tzn. dla Ciebie samego, a nie dla „przysmaków”, które temu poznaniu już nieraz towarzyszyły. To też nie jest najważniejsze, bym od razu otrzymał odpowiedzi, których szukam… Ty, Twoja Chwała i służba Tobie, a także cześć, respekt dla Twej Mądrości – niech będą celem i motywem moich działań na modlitwie! O to szczerze i gorąco proszę! Jestem tu przed Tobą i dla Ciebie, bo Ty jesteś Bogiem, a nie ja!
Zaczynając każdą medytację od takiej prośby, wymadlamy i utrwalamy w sobie przekonanie, że wszystko należy traktować jako relatywne wobec Boga. Nic nie jest ważniejsze od Niego. Niczego nie można wynieść ponad Boga. Inaczej mówiąc, najważniejsze jest, bym liczył się z Bogiem i do Niego przylgnął, natomiast względne jest to, czy i kiedy doświadczę np. wielkich pociech lub oświeceń. Nie to jest najważniejsze, czy w najbliższej medytacji doświadczę smaku „rzeczy Bożych” czy raczej oschłości i jałowości. Istotne jest to jedynie, bym zbliżył się do Boga, który mówi do mnie; bym Go bardziej poznał, umiłował i by w końcu zjednoczyły we mnie dwa pragnienia: moje i Ducha Świętego.
Powiedziawszy to wszystko, nie przeoczmy rzeczy najważniejszej – że akcent w tej modlitwie przygotowawczej pada na prośbę. Stale ponawiamy tę prośbę, ufając, że Bóg da nam to, o co Go tak wytrwale prosimy.2 – Ustalenie miejsca, obraz (CD 47)
Ustalenie miejsca jakby się je widziało. Tu trzeba zaznaczyć, że w kontemplacji lub w rozmyślaniu o rzeczy widzialnej, jak np. w kontemplacji o Chrystusie, Panu naszym, który przecież jest widzialny, ustalenie miejsca będzie polegać na oglądaniu okiem wyobraźni miejsca materialnego, gdzie znajduje się to, co chcę uczynić przedmiotem kontemplacji. Mówiąc „miejsce materialne” mam na myśli np. świątynię lub górę, na której znajduje się Jezus Chrystus lub Pani nasza Maryja, zależnie od tego, co chcę kontemplować (CD 47).
Zachwyca nas nieraz widok dziecka, które całe bywa pochłonięte słuchaniem lub oglądaniem… Nam dorosłym nie przychodzi tak łatwo dać się pochłonąć w akcie słuchania Boga i patrzenia na Słowo Wcielone… Od skupienia całej uwagi na Bożym słowie i Bożym obrazie odwodzi nas nieraz własna pamięć i wyobraźnia.
– Uczestniczyliśmy w tylu wydarzeniach, pamiętamy tyle różnych sytuacji, zarejestrowaliśmy tyle obrazów. Mamy też do nich tak łatwy przystęp! Można je przywoływać na zasadzie najdziwniejszych skojarzeń. Lub one same przyciągają naszą uwagę.
– Gdy jednak zaczynamy medytacyjną modlitwę, chcemy przestawać z Bogiem, a nie zajmować się sobą czy czymkolwiek. Chcemy cali uczestniczyć w spotkaniu z Bogiem. W tym celu – oprócz innych działań wstępnych – czynimy jeszcze jedno: naszej wyobraźni podsuwamy odpowiedni obraz. W ten sposób nasza wyobraźnia (przez św. Teresę z Avila nazwana wariatką, która biega) wykonuje pożyteczną pracę; przyczynia się do intuicyjnego uchwycenia tego, co Bóg nam komunikuje.
Z obrazu – wyobrażonego na podstawie tekstu czy oglądanej reprodukcji arcydzieła – jest jeszcze i ten praktyczny pożytek, że łatwiej jest nam powrócić do tematu modlitwy, gdy niepostrzeżenie urywa się nam tok pobożnych myśli. Myśl jest potęgą i wiele od niej zależy; jest ona jednak dość ulotna. Obraz jest bardziej trwały i jako taki przykuwa naszą uwagę. Jest on dla osoby modlącej tym, czym dla żeglarza bywa morska latarnia…
Różne obrazy przywołujemy w Ćwiczeniach duchownych, by zbliżyć się do tajemnicy Boga i człowieka. Najwspanialszym „obrazem” jest oczywiście sam Wcielony Boży Syn – to On jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1, 15). Do Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa winniśmy stale powracać i od Niego najchętniej i najczęściej zaczynać naszą modlitwę.

3 – Prosić o łaskę (CD 48)
Prosić Boga, Pana naszego, o to, czego chcę i pragnę (CD 48).
Z tego zalecenia wynika zachęta, by zdać sobie sprawę z tego, czego ja chcę i pragnę! Czego najbardziej, czego najserdeczniej? – Trzeba dobrze zastanowić się i wniknąć w siebie, by wypowiedzieć swoje najważniejsze i najgłębsze pragnienie. Nie od razu i raczej z trudem do niego docieramy.
W czasie Ćwiczeń duchownych to pragnienie jest nam jakby „podpowiedziane”. Jest tego ważna przyczyna. Jesteśmy wprawdzie niepowtarzalni i idziemy do Boga (każda osoba) własną drogą, jednak i to jest Prawdą, że naszą wspólną drogą do Boga Ojca jest Jego Wcielony Syn. To, co On objawia i stanowi, ma charakter obiektywnej „normy”. W Chrystusie, przez Niego i dla Niego jesteśmy stworzeni, dlatego nie może dziwić, że z Jego słów i Jego Serca wyczytujemy to, kim jesteśmy, do czego winniśmy dążyć i czego winniśmy pragnąć.
Pamiętajmy i o tym, że Duch Święty nie podpowiada nam ani tym bardziej nie narzuca pragnień sprzecznych z pragnieniami, które nosimy w głębi naszego ducha. To jedynie „pożądania ciała” (por. Ga 3, 17) są sprzeczne z dążeniami Ducha Bożego i ducha ludzkiego! Trzeba zatem z zaufaniem odnosić się do pragnień, które są w nas, byle odróżniać je od cielesnych pożądań.
Ujawnijmy jeszcze pewną trudność: być może proszenie kojarzy się nam nie najlepiej. To kojarzenie ma wtedy miejsce, gdy nie jesteśmy pewni bycia miłowanymi! Nie prosimy w ogóle bądź prosimy z oporami (ludzi i Boga), gdy sądzimy, iż akt proszenia i treść prośby natrafi u osoby proszonej na niechęć do dawania. To oczywiste, że nikt nie chce być natrętem, a jeśli już – to tylko wtedy, gdy zmusza go do tego ostateczność, jakaś wielka potrzeba…
Rzecz wygląda całkiem inaczej, gdy wchodzimy w świat naszego Najlepszego Ojca. Tu nie powinny warunkować nas negatywne doświadczenia poczynione z ludźmi. Nie ulega przecież najmniejszej wątpliwości, że Bóg, który jest Miłością i stwarza nas z Miłości, bardzo pragnie nas obdarowywać i uszczęśliwiać. Nasze ponawiane akty proszenia nie są dla Boga obciążeniem, lecz powodem samej radości! Gdy ufnie prosimy, wtedy Bóg nie ma wątpliwości, że pojęliśmy i pokochaliśmy nasz status – dzieci bardzo miłowanych i uczących się miłować. (por. Łk 11, 1-13) – Przypomnijmy sobie zresztą, jaką radość sprawiało nam obdarowywanie osoby miłowanej… Miłość zawsze pragnie spełniać pragnienia i prośby osoby miłowanej. Realna miłość czyni proszenie i dawanie czymś radosnym i bardzo naturalnym.
Otwartą kwestią pozostaje jeszcze tylko to, czy i kiedy (jak szybko) dorośniemy do proszenia Boga o „rzeczy” naprawdę wielkie. Przy sposobności powiedzmy, że prosimy na pewno o wielkie dary w Ojcze nasz. Treścią każdej z siedmiu próśb jest Boska Miłość. Nasz bezbrzeżnie ubogi duch najbardziej potrzebuje Boskiej Miłości. Materialne rzeczy potrzebne do życia Ojciec daje nam z góry. Uprzedzająco przygotował wszystkie bogactwa Ziemi. Gdy zaś chodzi o pragnienie Boskiego rodzaju życia w nas i o bycie synami w Synu , to zachodzi tu potrzeba częstego rozbudzania tego pragnienia. Dzieje się to zazwyczaj wtedy, gdy bierzemy słowo Boże na zęby mądrości (por. św. Bernard) i kontemplujemy Oblicze Jezusa. Słowo – Jezus budzi w nas najgłębsze pragnienia i uświadamia nam, o co winniśmy prosić – i to z całą żarliwością.
Jezus pytał nieraz swoich rozmówców: Co chcesz, abym ci uczynił? – Podobnie pyta mnie na progu medytacji. Oto zawiązuje się jedyna w swoim rodzaju relacja, gdy w czasie modlitwy:
a) Jezus mówi nam, czego On chce i pragnie – dla nas i od nas;
b) i gdy my szczerze wyznajemy, czego chcemy i pragniemy – dla Niego i od Niego!

Bądźmy spokojni, jeśli w naszych prośbach będzie „coś nie tak”, to Jezus nam to powie. Poprawi nas z miłością i wyrozumieniem; jak synów Zebedeuszowych i ich matkę. To jednak, co okaże w naszej prośbie autentyczne, spełni ponad wszelkie oczekiwanie! Niekiedy – bądźmy na to przygotowani – wypadnie nam wsłuchiwać się w milczenie Boga. Ten pozorny brak odpowiedzi należy odczytać jako wezwanie do zmiany naszego pragnienia i dostosowania go do tego, co najistotniejsze.
Pod koniec medytacji, w rozmowie, pewno powrócimy jeszcze raz do tego, czego naprawdę chcemy i pragniemy. Przestawanie ze Słowem Bożym na medytacji sprawi, że pod koniec modlitwy nasza prośba stanie się bardziej żarliwa i wolna od tego, co okazało się sprzeczne z miłosną wolą Boga.
Nie niepokójmy się, jeśli akty wstępne (czy jeden z nich) zatrzymają nas nieco dłużej, choćby i jedną trzecią czasu medytacji. Są to działania obiektywnie bardzo ważne, zaś Bóg może zechcieć udzielić nam Siebie już na początku, by reszta modlitwy przebiegała w klimacie Jego obecności.

 

V. Przyjmujemy Słowo Boże – używając zdolności: pamięci, rozumu
Najpierw dwie uwagi:
– Przy każdym kontakcie ze słowem natchnionym ożywiajmy przekonanie i nadzieję, że wielka jest zbawcza moc słowa Bożego. (por. Jk 1, 21) Bóg przez swoje Słowo chce wykonać w nas różnoraką pracę. (Hbr 4, 12) On darzy nas też swym błogosławieństwem na podobieństwo wody spadającej z nieba. (por. Iz 55,10 n)
– W całym procesie modlitwy inicjatywa należy do Boga. To „Bóg niestrudzenie wzywa każdą osobę do tajemniczego spotkania z Nim na modlitwie” (KKK 2591). Nasze działania są jedynie odpowiedzią i przejawem współpracy.
Po wprowadzeniu do medytacji przez dającego Ćwiczenia, a także po własnym przygotowaniu stoi przed nami zasadnicze zadanie, by mianowicie do końca zmierzyć się ze Słowem Bożym. Nie chcemy przecież być podobni do ubitej drogi czy skały lub skrawka ciernistej ziemi. (por. Łk 8, 5-15) Pragniemy wydać plon, choćby tylko trzydziestokrotny (por. Mt 13, 23). W tym celu, ze swej strony, podejmujemy taką aktywność poznawczą, dzięki której wsłuchamy się w słowo Boże, rozsmakujemy się w nim (por. Ap 10, 9n) i wypełnimy je. (por. Mt 7, 24, Jk 1, 22)
Pragnąc dać Bogu odpowiedź pełnowartościową, pytajmy jak św. Ignacy: Co zatem należy czynić?( quid agendum). Co należy czynić, by słowo Boże przez nas słuchane i rozważane wydało obfity plon na życie wieczne?
Odpowiedź i rada św. Ignacego brzmi zwięźle: Przypomnieć sobie dane słowo Boże, potem rozumem rozważać, a wreszcie zastosować doń wolę, chcąc o tym wszystkim pamiętać, to wszystko rozumieć, aby osiągnąć upragniony owoc, np. zawstydzenie i uniżenie siebie, gdy rozważany jest grzech w pierwszym tygodniu Ćwiczeń. (por. CD 50)W paru podejściach (A-D) uchwyćmy, co powinniśmy czynić w czasie medytacji.

A – Właściwie zbędne są wyjaśnienia…
Rzeczywiście, poniekąd zbędne są wyjaśnienia, bo my przecież dobrze wiemy, co robić, gdy ktoś przekazuje nam ważne informacje. Po prostu bierzemy do serca to zdanie, w którym ktoś np. wyznaje nam miłość. Podobnie traktujemy każdą ważną wiadomość. Nie inaczej należy postąpić z Dobrą Nowiną o Miłości Boga i wiecznym Życiu dla nas!
Ma rację św. Ignacy, nie rozwodząc się wiele na temat procesu medytacji. Uważa, że wystarczy przypomnieć główne działania osoby otwartej na Boże Objawienie.
1-o: Najpierw wysłuchuję się w treść Słowa Bożego i staram się ją zapamiętać.
2-o: Następnie, na miarę moich możliwości intelektualnych, próbuję dokładniej zrozumieć, co Bóg mi objawia i jaki to ma wpływ na sens (znaczenie i cel) mojego życia. Pytam też siebie, czy i jak Boże Orędzie winno przełożyć się na codzienny strumień moich decyzji, na relacje z bliźnimi, na używanie stworzeń itp.
3-o: W miarę przechodzenia kolejnych punktów odpowiadam Bogu – zgodnie z wewnętrznymi poruszeniami i uczuciami; zwracam się do Niego w aktach wdzięczności, miłości, zawierzenia, prośby, skruchy itd.
4-o: W rozmowie zwieńczającej medytację powracam do wstępnej prośby o owoc i – w miarę możliwości – zbieram w jedno wszystko to, co w trakcie medytacji dotknęło mnie do żywego. Przedkładam to Bogu Ojcu czy innym Osobom z całym zaufaniem i serdecznością.
To proste (powyższe) wyszczególnienie działań osoby medytującej może się wydać nazbyt schematyczne, a kolejność działań – sztuczna. Taka jest jednak rzeczywista, faktyczna dynamika spotkania i wymiany między dwiema osobami.
Zamiast wyszukiwać zastrzeżenia – uznajmy, że ten zwięzły schemat działań dyskretnie przypomina nam, że słowo Boże trzeba przyjąć całym sobą i do końca. Nie można poprzestać ani na samym przypomnieniu sobie zbawczych wydarzeń, ani nawet na samym zrozumieniu ich sensu! Trzeba przyzwolić, by w kontakt z Bogiem zaangażować się całym sobą. Więcej, należy siebie ku temu pobudzać, by na Miłość Boga – zgodnie z najważniejszym Przykazaniem – odpowiedzieć „z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił”. (Pwt 6, 5; por. Mt 22,37)

B – Uważność na uczucia
Ważnym kluczem otwierającym nam przystęp do działania Boga w nas, a także do prawdy o nas – są uczucia rodzące się na różnych etapach kontaktu ze słowem Bożym. Przydatne i „informujące” są wszystkie uczucia, zarówno pozytywne jak i negatywne. „Rodzenie się uczuć negatywnych w medytacji jest dobrym objawem, stanowi bowiem znak, iż Słowo Boże dotyka w nas miejsc najbardziej zranionych, nieuporządkowanych, których może sobie w życiu jeszcze nie uświadomiliśmy.” Winniśmy być z góry na to przygotowani, że Słowo Boże potwierdzi nas jako osoby, a także nasze szlachetne pragnienia i dobre czyny. Ta „funkcja” Słowa Bożego jest dla nas miła. Trudno jest nam zgodzić na tę sytuację, gdy czujemy się osądzani przez Słowo i gdy ujawnia się nasz wewnętrzny konflikt. Ważne jest, żeby nie ulec panice, lecz przyłączyć się do Ducha Świętego, który chce nas przeprowadzić od grzesznej egzystencji do życia w miłości Boga. „Słowo Boże – o ile otwieramy się na jego prawdę – ujawni wszystkie zamysły naszego serca oraz ich wpływ na nasze świadome i nieświadome reakcje, na nasz sposób myślenia i wartościowania, na nasze wybory i czyny z nimi związane. Odkrywanie naszych najgłębszych zamysłów serca, szczególnie wówczas, gdy utarły się w nas od dawna zakłamane sposoby reagowania, myślenia i postępowania, kiedy poddaliśmy się zadziwiającej i niesamowitej ludzkiej skłonności do fałszerstw moralnych (K. Rahner), może być procesem bardzo bolesnym, przeciwko któremu budzić się będzie w nas bunt, opór wewnętrzny i sprzeciw.(…) Opór wobec Słowa Bożego złączony z ową niesamowitą ludzką skłonnością do fałszerstw moralnych jest wpisany w naszą zranioną grzechem osobowość. Św. Paweł mówi, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna (Rz 8, 7).”

C – Medytacja objaśniona przez skojarzenie z lectio divina
Znanych metod medytowania nad słowem Bożym jest przynajmniej kilka. Wszystkie one mają swe korzenie w starej metodzie modlitwy, nazwanej lectio divina. Rozumiejąc lectio divina, wyraźniej zdajemy sobie sprawę z tego, jaki jest jeden duch każdej medytacji, także ignacjańskiej.
Kard. C. M. Martini wyróżnia w lectio divina, czyli w modlitewnym czytaniu Pisma św., aż osiem etapów. Ta wielość działań uświadamia nam, jak czymś poważnym i angażującym jest integralne słuchanie i wypełnianie słowa Bożego. Zyskujemy większą przejrzystość, gdy te osiem etapów (1-8) lectio divina zgrupujemy w trzech cyklach (I, II, III).
Pierwszy cykl to – wstępowanie (I) ku Bogu poprzez czytanie Słowa Bożego, rozważanie go i serdeczne zwracanie się do Boga (po łacinie: lectio, meditatio, oratio).
Te trzy etapy możemy przyporządkować trzem zachętom samego Ducha Świętego, który tak nas przynagla:
1- Bierz i czytaj Pismo święte!
2-  Gdy cię coś uderzy, rozważaj to na różne sposoby!
3- Gdy poczujesz się wewnętrznie zagadnięty przez Boga, to mów do Niego, rozmawiaj z Nim!
Gdy Bóg „utrafia” w nas swym słowem, a my na to przyzwalamy, to wtedy zaczynamy myśleć. Rozumujemy, kojarzymy, wyciągamy wnioski, zmagamy się o samą wiarę i o postępowanie płynące z niej. Widząc swą słabość i różne zagrożenia, żarliwe wołamy do Pana. Pojawia się w nas także cała gama uczuć; bywa to np. fascynacja i zniechęcenie, przyciąganie i opór, zgoda i sprzeciw, pokorna uległość i bunt, zachwyt i znudzenie itp.
Jeśli konsekwentnie i pokornie lgniemy ku Bogu, nie dając się zniechęcić, to w jakimś momencie osiągamy szczyt (II) w naszej modlitwie. Ufnie wydajemy się w ręce Ojca. Trwa to w początkach (życia modlitwy) na ogół krótko, z czasem – coraz dłużej. To, co dzieje się na tym etapie, nazywamy kontemplacją (contemplatio). Odpoczywamy przy, a nawet w Bogu!
Na tym etapie ustają dociekania i analizy, cichną debaty i wszystko staje się dziecięco proste. Czujemy się ogarnięci wielką Miłością Boga. Ona olśniewa nas i dogłębnie uspokaja. Chętnie milkniemy, by w ciszy nasycać się pewnością bycia drogimi i wartościowymi w oczach Boga (por. Iz 43, 4). – Byłoby wielkim błędem w „sztuce modlitwy”, gdybyśmy przeoczyli bądź zlekceważyli ten etap! To przecież sam Duch Święty słodko i dyskretnie przynagla nas w głębi serca:
4- Teraz odpoczywaj w Bogu! Przekonaj się, że cały trud, Boga i twój, zmierza do kosztowania, jak dobry jest Bóg! (por. Ps 34,9)
Św. Ignacy w paru miejscach Ćwiczeń mocno nalega, byśmy nie żałowali czasu na pozorną bezczynność i bierność, która wyraża się w kosztowaniu Boga i nasycaniu się Nim; Jego Pięknem, Prawdą, Dobrocią, Miłością, Życzliwością…
Jak długo żyjemy na Ziemi, Tabor kontemplacyjnego odpocznienia na ogół nie trwa zbyt długo. W pewnym momencie trzeba wykonać trzeci krok, który polega na zejściu (III) na dół, do codziennych relacji i obowiązków. Duch Święty nalega:
5- Zrób teraz coś dobrego dla Królestwa Bożego! Zrób coś dla bliźnich! Nie zadowól się jedynie osobistą duchową radością, uznając ją za ostatni „punkt” w spotkaniu z Bogiem.
Radość w sercu (consolatio) to niewątpliwie cenny dar i owoc Ducha Świętego. To, rzeczywiście, On zachęca: Raduj się w Panu! Ale także On wzywa nas do czujności i rozeznania, czy aby Zły duch nie dołącza się z ofertą swoich „pocieszeń”, które mają odwieść od Boga. Ta radość, która pochodzi od Boga, uwiarygodnia się jako autentyczna, gdy umacnia mnie do konkretnego działania na rzecz Królestwa Bożego w sercach bliźnich!

D – Dwa przykładowe kwestionariusze
Ojciec Tomasz Spidlik S.I. objaśniając ignacjańską metodę medytacji, przedkłada dwa przykładowe kwestionariusze i zachęca do formułowania własnych pytań. „Praktyczny jest np. , który ktoś napisał na kartce i włożył do Ewangelii. Zawiera on osiem punktów: rzecz, analogia, zastrzeżenie, odpowiedź, badanie, postanowienie, urzeczywistnienie, prośba. Przeczytałem fragment Ewangelii, po czym:
1.Zamykam książkę i powtarzam sobie „rzecz”, tzn. to coś głównego, o co chodzi, wypowiadam swoimi słowami to, co rzekł Chrystus.
2.Przypominam sobie, gdzie już coś podobnego czytałem albo słyszałem – w Piśmie Świętym, z innej lektury lub czyichś słów.
3.Zgłaszam zastrzeżenie wobec tego, co zostało powiedziane. Np. Ewangelia mówi, że błogosławieni są ubodzy. Tymczasem w życiu za szczęśliwego uważamy tego, kto ma dużo pieniędzy.
4.Co bym na to odpowiedział? Z odpowiedzi tej mogę zwykle poznać, w jakim stopniu rzeczywiście zrozumiałem wartość np. ubóstwa w Chrystusie.
5.Zbadanie siebie ma ukazać, według której zasady dotychczas żyłem: błogosławieni ubodzy – czy bogaci?
6.Postanowienie jest nastawione na przyszłość. Co przyjąłbym chętnie jako życiową regułę?
7.Aby jednak to postanowienie nie było jałowe, próbuję już dzisiaj zacząć je urzeczywistniać. Daję np. komuś coś z tego, czego nie potrzebuję.
8.Potrzeba modlitwy błagalnej wynika z doświadczenia, że bez Bożej pomocy nie zdołam swego postanowienia urzeczywistnić.

A oto przykład innej serii pytań:
I. Pamięć: 1) Co już słyszałem, czytałem lub sam rozmyślałem o tekście czy o prawdzie, o których rozmyślam? 2) Zapamiętam sobie przynajmniej jedno krótkie hasło albo kawałek tekstu Ewangelii. 3) Czy coś podobnego występuje w jakiejś pieśni, wierszu, w ogóle w literaturze?
II. Refleksja rozumowa: 1) Zamykam książkę i powtarzam sobie własnymi słowami, o co w niej chodziło. 2) Która myśl jest najważniejsza? 3) Jak można by to samo wyrazić językiem zwykłego dzisiejszego życia – słowami używanymi w szkole, prasie, poezji, fabryce? 4) Czy jest to prawda ogólnie akceptowana, czy też ludzie patrzą na to inaczej? 5) Jakie jest moje zdanie według tego, co mówię i jak postępuję? 6) Jakie argumenty przemawiają za słusznością tego, co mówi Ewangelia? 7) Dlaczego inne zdania nie są słuszne i co sprawia, że ludzie pomimo to akceptują je?
III. Decyzja woli: l) W jakich konkretnych sytuacjach mego życia można by urzeczywistnić prawdę, o której rozmyślałem? 2) Czy jest dla mnie rzeczą łatwą, czy trudną żyć według tej zasady? 3) Jakie przeszkody napotykam? 4) Jak można by tę prawdę wprowadzać powoli w życie? 5) Czy znam kogoś, kto popełnia podobne błędy jak ja, kto ma takie same trudności? Co bym mu poradził? 6)Czy dałoby się coś zrobić już dziś? 7) Czy zdolny jestem to zrobić?” (moje podkreślenia, OK)

 

VI. „Rozmowa z Bogiem i świętymi (kolokwium)
„Rozmowę końcową, ujmując ją trafnie, należy odbyć tak, jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, albo sługa do pana swego, już to prosząc o jaką łaskę, już to oskarżając się przed nim o jakiś zły uczynek, już to zwierzając mu się ufnie ze swoich spraw i prosząc go w nich o radę” (CD, 54).
Nasza medytacja nie zawsze tak przebiega, że spontanicznie pragniemy zakończyć ją w przyjacielskiej rozmowie z Panem. – Dobrze zatem, że stały punkt medytacji przynagla nas do rozmowy. Treść rozmowy jest czymś bardzo osobistym i wynika z medytacji.
Żeby pobudzić siebie do rozmowy – mówmy sobie: Oto dałem Słowu Boga czas, by ono mogło mnie dosięgnąć i obdarować. Wypada, bym teraz powiedział Bogu, co mnie w Jego Orędziu poruszyło, co od Niego otrzymałem i za co jestem Mu bardzo wdzięczny(…) ; warto i o tym powiedzieć, na co jeszcze czekam, co mnie jeszcze boli i o co nadal proszę(…); za co żałuję i przepraszam…, itd.
W rozmowie zwracamy się do Boga Ojca lub do Jezusa Chrystusa, bądź do Dziewicy Maryi lub do Świętego, którego darzymy szczególnym nabożeństwem. Może to być także jedna z osób, która była obecna w danym rozważanym fragmencie Ewangelii.
Do nas także należy wybór, z jakiej „pozycji” zwrócimy się do wybranej Osoby; możemy się zwracać jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, albo sługa do pana swego, bądź też syn czy córka do swego ojca lub matki; jak stworzenie do swego Stwórcy, jak ktoś zniewolony do swego wybawiciela, jak chory i zraniony do uzdrowiciela …Niech nasza wypowiedź będzie prosta, serdeczna i jednocześnie pełna czci.
Bądźmy także szczerzy i autentyczni! Jeśli mamy do powiedzenia tylko jedno słowo, to też je wypowiedzmy, i to nie jeden raz; powtarzajmy je wielokrotnie… Jest to nawet bardzo wskazane, byśmy przez kilka ostatnich minut medytacji modlili się na podobieństwo modlitwy Jezusa, w której powtarzamy: Panie, Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, zmiłuj się nade mną grzesznym.
Na sam koniec medytacji św. Ignacy doradza odmówić jakąś modlitwę ustną: np. „Ojcze nasz” lub „Duszo Chrystusowa”, bądź „Zdrowaś Maryjo” czy też inną modlitwę. Każda taka modlitwa uobecnia to, co Najważniejsze, a ponadto przypomina nam przynależność do kościelnej wspólnoty.

VI. Refleksja po medytacji
W Addycji 5 pierwszego tygodnia czytamy: Po skończonym ćwiczeniu przez kwadrans, siedząc lub chodząc, zbadam jak mi się powiodła ta kontemplacja lub rozmyślanie. Jeśli źle, zbadam przyczynę tego, a tak poznawszy przyczynę będę żałował za to, chcąc poprawić się w przyszłości. A jeśli dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu, i następnym razem będę się trzymał tego samego sposobu (CD 77).
Pierwsze, co uderza, to spora ilość czasu, który (w sumie) ma być przeznaczony na refleksję po każdej medytacji. Można by zaryzykować twierdzenie, że waga refleksji po i nad swoją modlitwą jest porównywalna z wagą rachunku sumienia po przeżytym dniu. Struktura refleksji jest wprawdzie dużo prostsza niż w pięciopunktowym rachunku sumienia, ale dokonuje się w niej rzecz dużej wagi.
W czasie refleksji zadajemy sobie pytanie: czy powiodła mi się modlitwa? Jest ono dziecięco proste i bardzo potrzebne. Przecież po przeżyciu ważnych wydarzeń odczuwamy naturalną potrzebę, by jeszcze raz przyjrzeć się temu, co się niedawno wydarzyło. Pragniemy podjąć to, czym zostaliśmy obdarowani; dziękujemy. Chcemy utrwalić rzeczy dobre, zaś naganne przezwyciężamy. – Modlitwa, będąc spotkaniem z samym Bogiem, jak najbardziej zasługuje na to, by zbadać jej przebieg i owocność. Wiemy z doświadczenia, że modlitwa udaje się nam nie za każdym razem. Nie zawsze jednak mamy ochotę i (tym bardziej) nawyk, by chcieć dochodzić przyczyny, dlaczego nie powiodła się modlitwa. Skutki takiej postawy są fatalne; wkradają się błędy, które się zakorzeniają, a z naszą modlitwą i z nami bywa coraz gorzej! – Święty Ignacy podpowiada prosty sposób – na utrwalenie tego, co w naszej modlitwie było dobre, – i na usuwanie na bieżąco tego, co było w niej jakimś zaniedbaniem czy brakiem zaangażowania.
Gdy dociekamy przyczyny niepowodzenia modlitwy, to bodaj najczęściej musimy szukać jej w obrębie „metody” i uchybień w stosunku do metody. Oczywiście, nie chodzi tu o tzw. formalne uchybienia w stosunku do metody formalnie traktowanej; raczej chodzi o rozmijanie się i lekceważenie ducha, który – według założenia – przenika każde działanie w medytacji czy kontemplacji. Św. Paweł trafnie zauważa: litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia. (2 Kor 3, 6) W metodzie medytacji wszystko jest pomyślane jako naprowadzenie na kontakt z Bogiem. Jeśli zatem nie podążamy usilnie za intencjonalnością wpisaną w każdy krok medytacji, to wychodzimy z modlitwy z duchowym niesmakiem. – Refleksja uczy nas świadomie dostrzec ten niesmak i znaleźć zawinioną przyczynę niepowodzenia w modlitwie.
Podkreślmy jeszcze i to, że refleksja jest takim działaniem, które można wykonać jedynie po skończonym ćwiczeniu, a nie wcześniej. Modlitwa jest świętym czasem spotkania z Bogiem! W tym spotkaniu „obserwujemy” Boga, a nie siebie! Oddajemy się dobrze rozumianej spontaniczności – w odpowiedzi na działanie Słowa i Ducha Świętego. Oczywiście, ten nasz zwrot ku Drugiemu z natury rzeczy koegzystuje z tym, że prawie zawsze jesteśmy jakoś świadomi samych siebie i jakoś odnosimy się do wskazań metody, by wiedzieć, co należy czynić. Chyba raczej rzadko zdarza się nam całkiem o sobie zapomnieć, zatracając się całkiem w Bogu. Powiedzmy jeszcze wyraźniej: w czasie medytacji bądźmy jak najbardziej zwróceni ku Bogu. Jego szukajmy, Jemu dajmy odpowiedź, zaś z metody korzystajmy, ale nie rozpraszajmy się sprawdzaniem tego, jak ja się modlę, czy jestem wierny metodzieitp. Ważny jest Bóg, zaś metoda pomaga nam „sprostać” Bogu. Metoda pomaga nam zbliżać się ku Bogu, by Go słuchać i jakotaka ma swoje wielkie znaczenie! Jest zatem sens w tym, by chcieć trzymać się metody i by w odpowiednim czasie sprawdzaćczy jest się jej wiernym! Właśnie (zalecana przez św. Ignacego) refleksja po skończonej medytacji jest między innymi po to, by sprawdzić wierność metodzie. Jeśli było dobrze, należy to dobro utrwalić i podziękować z nie. Jeśli było źle, należy postanowić poprawę.

Na początku i w trakcie medytacji wystarczy szczera intencja trzymania się ducha metody. Natomiast po skończeniu medytacji przychodzi właściwy czas, by zbadać, jak de facto powiodła się modlitwa. Wtedy też, w przypadku niepowodzenia, jest właściwy czas , by ustalić, na czym polegał nasz błąd w sztuce modlitwy. Konkretniej mówiąc, pytamy, czy wystarczająco zadbaliśmy o wyciszenie wewnętrzne, milczenie, opanowanie wzroku i wyobraźni itd. Rozproszenia, zajęcie uwagi byle wrażeniami – nieuchronnie odwodzą naszą uwagę poznawczą od samego Boga. Trudno jest modlić się także wtedy, gdy na spotkanie z Bogiem idziemy z obawą, że On nam w czymś zagraża lub że zażąda rzeczy trudnych.
Trzeba zatem pytać w refleksji, czy mojego kontaktu z Bogiem nie ohamował brak hojności i wielkoduszności wobec Boga, który miłuje mnie najwspanialej. (por. CD 5) Inne pytanie winno dotyczyć przygotowania do modlitwy i wszystkich działań wstępnych. Nie mogła powieść się modlitwa, jeśli w tych działaniach (wstępnych) jedynie pozorowaliśmy wyjście ku Bogu, a tak naprawdę tkwiliśmy w sobie, zajmowaliśmy się sobą i nie dopuszczaliśmy do siebie Majestatu Boga i Jego Orędzia Miłości! – Zauważmy, że na tyle co wymienione elementy mamy wpływ; jeśli zechcemy, możemy w najbliższej przyszłości skorygować nasze nastawienia i zwiększyć nasze zaangażowanie w konkretne działania, które przesądzają o spotkaniu z Bogiem lub jego braku.
Drugi temat refleksji dotyczy udatności naszej modlitwy. Jeśli modlitwa powidła się, to należy zdać sobie sprawę z „wkładu” Boga i naszego wkładu. Najpierw krótko ustalamy, które nasze działania i zaangażowania złożyły się na powodzenie modlitwy. Czynimy to kierując się nie jakimś samochwalstwem, lecz pragnieniem, by w przyszłości działać podobnie. Gdy chodzi o wkład Boga, to poświęcamy mu więcej uwagi. Zwracamy uwagę na nasze wewnętrzne odczucia i poruszenia, które są wyrazem działania Boga w nas. To prawda, że najważniejsze jest to, że Bóg po prostu działał w nas i trwają w nas skutki Jego działania. Niemniej oddajemy cenną usługę sobie samym, zaś Bogu – chwałę, gdy wyraźnie (na ile to możliwe) uświadamiamy sobie, że Pan Bóg w nas działał, jak działał i co sprawił. – Pomocne pytanie można by tak sformułować: jak się czułem podczas modlitwy? Jakim wydał mi się Bóg i ku czemu w Sobie przyciągał moją uwagę? Czym szczególnie On mnie obdarował? Co szczególnie mnie uderzyło? Co Bóg starał mi się przekazać i powiedzieć? Co zostało mi zwiastowane przez Boga?
Jest rzeczą oczywistą, że praktykując refleksję po medytacji wychowujemy siebie do trwałych postaw, które służą modlitwie. Nasze życie w Duchu staje się coraz bardziej trwałe i dojrzałe. Nasze dzisiejsze niepowodzenia i porażki przemieniamy – w aktach żalu i prośby – w jutrzejsze powodzenie.
AMDG et BVMH

 


Tagi:
займ на карту займ на карту срочно без отказа

Designed and created by northcode/>