Jezus nalega: trwajcie we Mnie (23.07.2009)

– o. Krzysztof Osuch SJ

Vine_sJa jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.” (J 15,1-8)


Warunek owocowania

Nie tak dawno, na wiosnę, zachwycaliśmy się, patrząc na drzewa i krzewy pełne kwiecia. Może mieliśmy ochotę zatrzymać cudny czas kwitnienia, by dłużej sycić się pięknem. Jednak zdajemy sobie sprawę, że rytmu przyrody nie zmienimy. I wiemy, że tak jest dobrze. Zdajemy sobie też sprawę, że gorącym pragnieniem wszystkich kwitnących drzew i krzewów jest to, by wydać owoc. Owoc dorodny i obfity.
W nas też Stwórca włożył podobne pragnienie: by nasze życie było owocne! Jezus, który niestrudzenie powołuje nas do przyjaźni i współpracy z Nim około sprawy zbawienia i Królestwa Bożego, wie najlepiej, jakie są nasze głębokie pragnienia. Życzy nam więc, byśmy przynieśli w swoim życiu obfity plon; „Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami” (J 15, 8).
Jezus nie ogranicza się do dobrych życzeń; Jego rola Zbawiciela wobec nas, to dużo więcej! Jako rzecz pierwszą uświadamia nam, że to nie my – każdy i każda z osobna – jesteśmy krzewami winnymi czy drzewem samodzielnie owocującym. To Jezus Chrystus, Wcielony Boży Syn, jest Krzewem Winnym, a my jesteśmy (jedynie i aż) latoroślami, maleńkimi gałązkami, które są w Niego wszczepione. Naszą rzeczą jest nie tylko przyjąć do wiadomości tę radosną nowinę, ale i czynić wszystko, by swojego wszczepienia w Jezusa Chrystusa niczym nie osłabiać, nie kwestionować, lecz umacniać, chronić.

Dobrą nowiną jest dla nas i to, że główną odpowiedzialność za owocowanie małych gałązek latorośli – ponosi sam krzew winny, samo drzewo. Głównym zaś zadaniem i odpowiedzialnością latorośli jest tkwienie w macierzystym krzewie. Rzeczą najmniej odpowiedzialną (by nie powiedzieć najgłupszą), jaką latorośl może uczynić, to odciąć siebie, oderwać od krzewu, od grubej gałęzi, od konarów. Niemądra latorośl mogłaby sobie „pomyśleć” np. tak, że będzie jej miło i świetnie, gdy się oderwie, gdy będzie swobodna i wolna… Jednak o ileż lepiej jest zdać się na ukrytą w krzewie winnym tajemnicę i moc owocowania. Tylko cały winny krzew – wraz z zapuszczonymi w żyzną glebę korzeniami, potrafi czerpać wodę i minerały z gruntu, na którym wyrasta.

A „gruntem”, z którego niejako wyrasta Jezus Chrystus (i my wraz z Nim), jest sam Bóg Ojciec. To On jest Tym, który troszczy się o krzew winny i uprawia go. Jest to nasza wspólna radość – Jezusowa i nasza – że Bóg Ojciec i Duch Święty troszczą się o ten szczególny krzew winny, jakim jest Jezus Chrystus wraz z nami, wraz ze wszystkimi „gałązkami”, latoroślami!

Łaska i trud

Dobrze wiemy, że to w Chrzcie świętym zostaliśmy wszczepieni w Jezusa Chrystusa. W czasie sakramentu Chrztu otrzymaliśmy Nowe Życie, życie nadprzyrodzone, życie Łaski. Życie, którego istotą jest Boska Miłość. Nowe Życie w nas jest czystym darem Boga – dawanym najpierw, w niemowlęctwie, poza naszą świadomością, a w życiu dorosłym to Nowe Życie jest nam dawane i przysparzane w każdym akcie wiary w Jezusa Chrystusa, w Jego usprawiedliwienie nas.

Jednak to Nowe Życie nie „działa” w nas dokładnie w taki sam sposób jak soki krzewu winnego w latoroślach. Wszczepienie ludzkiej osoby w Osobę Jezusa Chrystusa różni się od wszczepienia winnej latorośli w krzew winny. Jako osoby rozumne i wolne winniśmy w często ponawianych aktach rozumu i woli odnosić się do Osoby Jezusa Chrystusa. Jezus wyraźnie mówi o potrzebie świadomego i dobrowolnego trwania i wytrwania w Nim. On jasno postuluje naszą aktywność: trud pracy umysłu i serca. Jezus poucza i nalega: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić”.

Oprócz tego, co Jezus sprawia w głębi naszego ducha, gdy udziela nam swego Życia i swej Miłości, jest jeszcze (najwyraźniej) miejsce na nasz trud, na „trud uczestniczenia w łasce” (kard. Karol Wojtyła). Potrzebne jest osobiste zaangażowanie i duchowa praca, która pielęgnuje przyjaźń z Jezusem. To poprzez zacieśniającą się przyjaźń z Jezusem dzieje się bardzo wiele. Przestając z Jezusem, przyjaźniąc się z Nim, stajemy się uczestnikami bardzo wielu darów. Jednym z pierwszych jest olśnienie Miłością Dobrego Ojca. Ta Miłość nie tylko olśniewa, ale i oczyszcza i uświęca, sposobi do ścisłego zjednoczenia z Boskimi Osobami.

Kościół podsuwa nam wiele wypróbowanych sposobów, poprzez które kontaktujemy się z Jezusem, trwamy w Nim i napełniamy się Jego darami. Najogólniej mówiąc, kontaktujemy się z Jezusem i trwamy w Nim poprzez wszelką dobrą lekturę duchową, czytanie i rozważanie Pisma Świętego, przez udział w świętej Liturgii. Szczególnym czasem i sposobem naszego kontaktowania się z Jezusem i utrwalania więzi z Nim jest wszelka modlitwa. To dlatego winniśmy troszczyć się o samą modlitwę, a także podejmować minimum refleksji nad modlitwą. Należy pytać: czy jest ona wystarczająca? Czy jest przez nas doskonalona i dostosowywana do osobistego rozwoju duchowego? A wszystko w trosce o to, by przynieść owoc obfity i stać się uczniami Jezusa.

Ewangeliczna kontemplacja

Jednym z cennych i prostych sposobów modlitwy, która bardzo zbliża nas do Jezusa i z Nim zaprzyjaźnia, jest ewangeliczna kontemplacja. Kontemplacja ewangeliczna, z takim upodobaniem proponowana przez św. Ignacego Loyolę w Ćwiczeniach duchownych, jest bardzo prostym i przystępnym sposobem naszego otwierania się na Jezusa i czerpania z Jego bogactw.

„Kontemplacje ewangeliczne, którym poświęcamy tak dużo czasu w rekolekcjach ignacjańskich, nie są jakimś wywoływaniem martwej przeszłości. Są one raczej formą kontaktu ze stale obecnym i działającym Chrystusem. Ten kontemplacyjny kontakt z Jezusem obdarza nas życiem na podobieństwo sakramentu. Strumień Jezusowego życia w nas potężnieje dzięki kontemplacji. Ilekroć uważnie „dotykamy” ewangelicznych zapisów, tylekroć dane jest nam odczuć, że rzeczywiście wpływa w nas inne życie – Chrystusowe. Chrystus, który żyje wiecznie, a więc także teraz i tu, sprawia, że Ewangelia nie staje przed nami jak martwy opis historyczny, czy jak „pusta rura”, którą nic nie płynie. W świętym naczyniu Ewangelii bije źródło życiodajnej wody. To sam Chrystus udziela się nam, ilekroć przyłożymy do Ewangelii nasze usta, ręce i ilekroć otworzymy na nią nasze uszy, a także duchową zdolność smakowania i czucia. Wpatrując się w Jezusa z różnych wydarzeń, wyobrażając Go sobie, pamiętając o Nim i rozpamiętując w swym sercu Jego słowa i czyny – Nim samym się napełniamy, On sam nas napełnia. Chrystus żyjący na wieki i nigdy nie przestający zbawczo działać – czuwa nad tym, by Sobą wypełniać kontemplowane przez nas Jego słowa, czyny i całe Jego życie. To Jego czuwanie można by porównać do fal radiowych, które stale „czuwając” od razu napełniają dźwiękiem i obrazem załączony odbiornik” .

Przestroga

Jezusowa alegoria o krzewie winnym tchnie wielką nadzieją, ale jest w niej też poważna przestroga. Brak kontaktu z Jezusem ma fatalne konsekwencje. Grozi, obrazowo mówiąc, stopniowe usychanie i w końcu uschnięcie latorośli. Proces usychania sygnalizują uczucia, których treścią jest samotność i zagubienie, a także niezadowolenie… Uschnięcie jest już pewną skrajną sytuacją. Najczęściej bywa tak, że związek z Chrystusem stopniowo rozluźnia się. Więź z Jezusem staje się połowiczna. W jej miejsce próbujemy wprowadzić różne „rzeczy”. Nierzadko bywa to rozpaczliwe szukanie innych przyjaźni. Ale one nie mogą wypełnić ludzkiego serca. Człowiek w swej głębi skierowany jest bowiem ku Bogu Ojcu i dlatego nie zazna spokoju, dopóki nie wejdzie na drogę przyjaźni i rosnącej zażyłości z Jezusem, Synem Ojca!

Osłabienie więzi z Jezusem, swoiste niedożywienie jej, może stopniowo doprowadzić do praktycznego odwrócenia się od Tego, bez którego nic nie możemy uczynić. Innym skutkiem braku intensywnej więzi z Jezusem i nie trwania w Jego Miłości – jest to, że owoce życia stają nikłe i nie mogą cieszyć ani Boga, ani nas samych.

Rada jest prosta: trzeba ciągle sprawdzać, jak dbam o więź z Jezusem na płaszczyźnie czasu Jemu poświęcanego, pamięci o Nim, wyobraźni Nim wypełnianej i – po prostu – modlitwy, kontemplacji ewangelicznej, liturgii, sakramentów… Codzienny pięciopunktowy rachunek sumienia, proponowany przez św. Ignacego Loyolę, pomaga nam na bieżąco zauważać to, co osłabia naszą więź z Jezusem. Błędy i zaniedbania można od razu korygować, nie czekając aż sytuacja stanie dramatyczna.

Jezus, ze swej strony, jest stale otwarty i w pogotowiu! On stoi u drzwi i kołacze (por. Ap 3). On pragnie nas, mnie osobiście. Pragnie, byśmy Go pragnęli! On daje nam Siebie w Eucharystii – jako pokarm, jako wyraz Miłości do końca. O Swoim pragnieniu dawania nam Siebie mówi Bóg w całym Piśmie Świętym.

AMDG et BVMH

osuch (at) ignatiana.net
Częstochowa, 23 lipca 2009


Tagi:
займ на карту займ на карту срочно без отказа

Designed and created by northcode/>