Jak dysponować siebie

– Krzysztof Osuch SJ

Jak dysponować siebie do rekolekcyjnych spotkań z Bogiem?

 

I. Sam Bóg chce zjednoczyć się  z  nami!
II. Cóż zatem należy czynić?!
III. Ważna rola uczuć
IV. Jak dysponować się do rekolekcyjnej modlitwy?1. Odosobnić się i milczeć (ĆD 20)
2. Uciszyć się i skupić (ĆD 239)

a) Ku skupieniu poprzez pytania i odpowiedzi
b) Ćwiczenie oddechu

3. Wejść wielkodusznie i z hojnością (ĆD 5)
4. Nie skracać czasu modlitwy (ĆD 12 i 13)
5. Pamiętać o głównym celu Ćwiczeń (ĊD 1 i 21)
6. Być gotowym do „naginania się” i błagania (ĆD 16)

W czasie rekolekcji rozważamy Słowo Boże, czytamy pomocnicze teksty i wsłuchujemy się w treść konferencji.Warto od początku zdać sobie sprawę z tego, jaki jest duchowy Horyzont naszych działań i co winniśmy wnieść z naszej strony, by czas rekolekcji był dla nas owocny.

   1.      SAM BÓG CHCE ZJEDNOCZYĆ SIĘ  Z  NAMI!

Jest  to najważniejsza wiadomość w całym naszym życiu. Nazywamy ją ewangelią – dobrą nowiną! Bóg zaprasza nas, powołuje do miłosnej wspólnoty, w której doznamy przebóstwienia. Oprócz obecnego życia, w którym otrzymujemy zaczątek Życia Bożego, czeka nas życie wieczne, w pełni uszczęśliwiające. Te słowa kryją w sobie Treść, której nie potrafimy jeszcze zgłębić ani docenić, jak należy. To, co już dzięki intuicji wiary przeczuwamy, przynagla nas do zadania sobie pytania, co winniśmy czynić, by przysposabiać się do zjednoczenia z Bogiem. Niejedno już uczyniliśmy. Co jeszcze winniśmy czynić, by odpowiedzieć na Boże zaproszenie, zwane – podstawowym powołaniem?

U podstaw naszych rekolekcyjnych trudów leży głębokie przekonanie, czerpane w Kościele z Objawienia Bożego, że Zamysł Boga wobec nas jest  pełen miłości i mądrości. Poważny problem na tym polega, że my jesteśmy często, a właściwie z reguły, różnorako przeszkodzeniw przyjmowaniu wspaniałego Planu Bożego wobec nas, podobnie, jak ci zaproszeni  na ucztę z przypowieści Jezusa (por. Mt 22, 1-14). Nasz problem to często zamknięcie w sobie i przesadne zajmowanie się sobą. Z niemądrym upodobaniem oddajemy się bałwochwalstwu – siebie i świata. Całe lata bywamy niewolnikami swych żądz, zamiast zaznawać wolności tych, którzy wiedzą jak są przez Boga miłowani i sami miłują z całego serca. Nasza historia życia jest też historią zranień, które czekają na opatrzenie ich i zagojenie. Dręczy nas też nierzadko poczucie winy.

Krótko mówiąc, doświadczamy zniewolenia, cierpimy. Na dodatek tego wszystkiego, odczuwamy lęk. Czujemy się (czasem, prawie stale) tak, jakby ktoś zacieśniał nam przestrzeń, w której na co dzień żyjemy. Trudno jest nam oddychać. Nasz umysł czuje mało przenikliwy wobec Rzeczywistości. Nasza energia, psychiczna i fizyczna, zużywa się w krążeniu wokół swej trudnej czy wręcz bezwyjściowej sytuacji. Zamiast żyć wielką Perspektywą, którą otworzył nam Bóg w Chrystusie, drepczemy w swoim małym kręgu powtarzających się odczuć i nagabujących myśli. Zamiast być pielgrzymami, pełnymi nadziei zdążającymi do wielkiego Celu, usiłujemy zadowalać się przyjemnościami – co najwyżej konsumenta, spacerowicza, turysty lub gracza. Zamiast żyć tęsknotą, żyjemy maniami. Naszej tęsknoty serca, nadanej nam przez Stwórcę i ku Niemu nas skierowującej, nie pojmiemy właściwie, jeśli nie staniemy się wyraźnie świadomi zarówno powołania, z którym Bóg zwraca się do nas, jak też przeszkód, które należy usunąć z drogi do zjednoczenia z Bogiem.

   2.      CÓŻ ZATEM NALEŻY CZYNIĆ?!

Jest  to ulubione pytanie św. Ignacego Loyoli: quid agendum – co należy czynić? Należy zabrać się do poważnej pracy, by stać się świadomym swej relacji z Bogiem i możliwości jej pogłębiania. Elementem tej pracy jest trud rozeznawania się w gąszczu swych skomplikowanych dążeń i towarzyszących im uczuć. Inny ważny element to działania zmierzające do oczyszczenia serca zarówno z grzechów jak z wad, skłonności do zła. Potrzebne jest nam także doświadczenie wewnętrznego uzdrowienia i przebaczenia, które Bóg nam zaofiarowuje, a z kolei my obdarzamy nim „naszych winowajców”.

Na to wszystko potrzebujemy wielu spotkańz Boskimi Osobami, Które udzielając nam Siebie, oczyszczają nas, oświecają i sposobią do zjednoczenia z Nimi. Bóg liczy na naszą usilną i trzeźwą współpracę. Wyraża się ona szczególniej w nieustannej czujności i woli, by rozeznawać duchy, które na nas oddziałują. Zamiast żywić naiwne (i całkiem błędne) przekonanie, że jest się centrum Wszechświata i jedynym kreatorem własnej osoby, trzeba  otworzyć się na Przymierze Miłości ze Stwórcą i jednocześnie konsekwentnie odcinać się od wpływów szatana. Nie dokonuje się to łatwo i bezkonfliktowo; przeciwnie, wymaga to zmagania iciągłej walki duchowej.

III. WAŻNA ROLA UCZUĆ

Nasze uczucia różnorako „barwią” naszą codzienność. Gdy wczuwamy się w nie refleksyjnie, to zyskujemy wgląd w siebie. Poprzez analizę uczuć zdobywamy wiedzę o tym, jacy jesteśmy, co wydarzyło się w naszym życiu i co boleśnie zalega w głębi psychiki. Różnie można odnosić się do własnych uczuć, np. z lekceważeniem, twierdząc przy tym, że liczy się jedynie nasz rozum i świadomie podjęte decyzje.

Własne uczucia można też traktować lękliwe, można im dumnie zaprzeczać. Ojciec Piet van Breemen SI tak pisze na ten temat: „Uczucia, które są wypierane, szkodzą więcej niż te, których jesteśmy świadomi. (…) Ważną jest rzeczą, by ich od razu nie klasyfikować jako dobrych lub złych, lecz po prostu pozwolić im, niech będą obecne. (…)Gdy już je rozpoznamy i zaakceptujemy, wtedy możemy zadecydować, co z nimi zrobić. Uczuciasą siłą napędową naszego życia. Są one dla człowieka tym, czym wiatr dla łodzi żaglowej. Żeglarz, który uważa na wiatr, a potem płynie z wiatrem, nie jest wart swojej łodzi. Prawdziwym żeglarzem jest ten, który bez względu na kierunek wiatru potrafi trzymać swój własny kurs. Aby to osiągnąć, musi on nieustannie pilnować kierunku wiatru. Dopiero wtedy może prowadzić swą łódź w obranym przez siebie kierunku.

W taki sam sposób dorosły człowiek postępuje ze swymi uczuciami i tak samo kształtuje z nimi swoje życie. Przysłuchiwanie się własnym uczuciom jest jedną z form autentyczności i samoakceptacji. Tłumie­nie uczuć nie jest ani autentyczne, ani uczciwe. Może ono uczynić życie bladym, pustym i pozbawionym radości a przez to wszystko również mało przekonywającym. Może być też tak, że to wszystko, co stłumione, spiętrzy się tak, że wyładuje się kiedyś w jakiejś nie dającej się opanować eksplozji. Nawet, gdyby do tego nie doszło, wszystko co stłumione, z całą pewnością oddziaływa w jakiś skryty, negatywny sposób. Dlatego właśnie uświadomienie sobie tego jest czymś istotnym w każdej terapii i w ogóle w każdym procesie leczenia.

Istotnym składnikiem dorosłości jest umiejętność życia ze swymi uczuciami i napięciami. Dopiero gdy jesteśmy świadomi tego, co w nas się dzieje, możemy sami wybierać, co uczynić ze swymi poruszeniami. Możemy im oddać należne im miejsce, przejrzeć je i odkryć, skąd pochodzą. Ten proces wewnętrznego oświecenia wymaga cierpliwości, zaufania i uwagi. Przestrzeń do tego wszystkiego stwarza nam właśnie rachunek sumienia.” Dodajmy: przestrzeń do tego wszystkiego stwarza nam także, a poniekąd przede wszystkim, rozważanie Słowa Bożego, spotkania z Jezusem.

Tu nasuwa się ważne dla nas pytanie: co winniśmy uczynić, by spotkania z Jezusem były owocne? Jak się do nich dysponować?

 

 
  4.      JAK DYSPONOWAĆ SIĘ DO REKOLEKCYJNEJ MODLITWY?Na to pytanie nie da się odpowiedzieć krótko i jednocześnie wyczerpująco. Właściwie całe życie zdobywamy praktyczną wiedzę na temat modlitewnych spotkań z Bogiem. Pewno też całe życie czujemy się jak nowicjusz (ktoś początkujący), który za każdym razem musi się zastanowić, jak „zaaranżować” spotkanie z Kimś Najważniejszym. Nie my pierwsi zadajemy sobie pytanie o własny wkład w modlitwę. Niektórzy, dzięki współpracy z wielkimi łaskami mistycznymi, są uznawani za mistrzów w prowadzeniu po drogach modlitwy i zjednoczenia z Bogiem, np. św. Teresa z Avila, św. Jan od Krzyża. Także św. Ignacy Loyola, słusznie nazywany praktycznym geniuszem w dziedzinie życia duchowego, w książeczce Ćwiczeń duchownych (odtąd: ĆD), zgromadził cały zestaw wskazań metodycznych, dzięki którym poruszamy się pewniej, szukając zbliżenia do Boga i kontaktu z Nim. W obecnym rozważaniu podejmę niektóre z tych wskazań. W oryginalnej wersji znajdziemy je  zwłaszcza w Uwagach wstępnych (ĆD 1-20), w Uwagach dodatkowych (ĆD 73-90) czy też w opisie Metody medytacji (por. ĆD 45-54; 62 i 64), i w paru innych miejscach.

   1.      Odosobnić się i milczeć (ĆD 20)

„Temu, co  pragnie we wszystkim, ile tylko może, postąpić, można dać całe Ćwiczenia duchowne. Normalnie postąpi on w nich tym więcej, im bardziej odłączy się od wszystkich przyjaciół i znajomych i od wszelkiej troski doczesnej, opuszczając np. dom, w którym mieszka,  aby  żyć w jak największym odosobnieniu i ukryciu ” (ĆD 20a). – Udając się na rekolekcje, odosobniamy się i w ten sposób spełniamy jeden z ważnych warunków spotkania Boga. „Wszyscy wielcy poszukiwacze Boga zgodnie twierdzą, że Boga nie można znaleźć wśród hałasu, niepokoju i zamętu. Ucieczka z miasta stanowi zerwanie ze wszystkim, co przeszkadza spotkaniu. Trzeba więc zapuścić się w przestrzeń samotności, milczenia, spokoju. One to tworzą atmosferę spotkania” (Al. Pronzato). O potrzebie odosobnienia – dla niektórych na stałe a dla pozostałych co jakiś czas i na pewien czas –  mówi też starożytne zawołanie: „Arseniuszu, uciekaj od ludzi (fuga); Arseniuszu, milcz (tace); Arseniuszu, uspokój się (quiesce – esychaze)!”

Zawsze w podejmowaniu ważnych działań bardzo ważna jest motywacja. Tylko dla ważnych powodów można podjąć trud kilkudniowego odosobnienia. W Uwagach wstępnych św. Ignacy przedkłada niektóre racje, dla których warto podjąć trud odosobnienia i duchowych ćwiczeń.

„Z takiego odosobnienia płyną trzy główne korzyści obok wielu innych: Pierwsza: Odłączając się od wielu przyjaciół, znajomych i od wielu zajęć nie [zawsze] dobrze uporządkowanych, i czyniąc to w tym celu, aby służyć Panu Bogu naszemu i chwalić go, niemałą ma zasługę w oczach jego Boskiego Majestatu. Druga: Będąc tak odosobnionym i mając umysł niezaprzątnięty wieloma sprawami, lecz całe swe staranie kierując ku jednej tylko sprawie, a mianowicie ku służbie swego Stwórcy i ku postępowi swej duszy, swobodniej posługuje się swymi władzami naturalnymi do szukania pilnie tego, czego tak bardzo pragnie. Trzecia: Im bardziej dusza nasza jest samotna i odosobniona, tym bardziej staje się sposobna do tego, by się przybliżyć do Stwórcy i Pana swego i dosięgnąć go. A im bardziej tak go dosięga, tym bardziej usposabia się do przyjmowania łask i darów od jego Boskiej i najwyższej Dobroci” (ĆD 20b; wszystkie podkreślenia i wyróżnienia  w tekstach z ĆD są moje – OK). – Jak widać, św. Ignacy śmiało mówi o „korzyściach” i to bardzo wielkich, najbardziej znaczących.

Także w paru innych miejscach św. Ignacy składa równie śmiałe obietnice (zobacz ĆD 2 i 15!) Warto dobrze je rozważyć i wziąć je sobie do serca, by wchodzić w Ćwiczenia z nadzieją, radością i odwagą oraz wielkodusznością.

Do zapewnień św. Ignacego możemy dodać i tę wypowiedź, która jest i stawieniem wymagania i obietnicą: „Istnieje przesłanie od Boga, którego nie można przyjąć bez odizolowaniasię; istnieje łaska intymności udzielana jedynie tym, którzy milczą i rzeczywiście oddzielili się od świata na jakiś czas czy definitywnie”.

Na wagę milczenia w czasie rekolekcji można popatrzeć również z punktu widzenia psychologii. Dla pobudzenia wewnętrznej aktywności (myślenia, wyobraźni, uczuć) konieczne jest zdecydowane ograniczenie bodźców obecnych na co dzień w naszej cywilizacji pełnej hałasu, obrazów i informacji. Musi zmniejszyć się konieczna dla organizmu stymulacja pochodząca z zewnątrz (życie towarzyskie, radio, TV, itp.), aby obudził się „głód” stymulacji wewnętrznej.

Matka Teresa z Kalkuty tak mówi o potrzebie ciszy dla modlitwy: ”Bardzo trudno jest nam modlić się, jeśli nie wiemy, jak powinna wyglądać modlitwa. Musimy pomóc samym sobie w nauczeniu się modlitwy. Najważniejsza jest cisza. Dusze ludzi rozmodlonych to dusze, w których panuje głęboka cisza.Nie możemy stanąć w obecności Bożej jeśli nie narzucimy sobie ciszy wewnętrznej i zewnętrznej.”

   2.      Uciszyć się i skupić (ĆD 239)

Odosobnienie i zewnętrzna cisza to jeszcze nie wszystko. Trzeba jeszcze posiąść niełatwą sztukę, jak nazywa to św. Ignacy, uspokajania ducha (por. ĆD239). Bez tego próba czytania i rozważania Słowa Bożego nie powiedzie się; zaleją nas rozproszenia i różne płoche myśli. Będziemy z niesmakiem poruszać się na powierzchni, na jakichś peryferiach niedostępnej tajemnicy życia osobowego. Bez minimalnego uspokojenia i skupienia nie dałoby się smakować w słowie Bożym i ufnie trwać przy Bogu.

Dużym błędem byłoby zarzucanie Boga słowami i to w taki sposób, że nawet my sami wypowiadalibyśmy je bez uwagi i zrozumienia. Najpierw należy się skupić, by stać się świadomym siebie, Boga tu obecnego i własnej wypowiedzi adresowanej do Boga. Najważniejsze jest jednak to, że dzięki wewnętrznemu skupieniu potrafimy wsłuchać się i poważnie przyjąć to, co Pan Bóg mówi do nas, do mnie osobiście.

Skoro uspokojenie ducha i skupienie swych władz poznawczych na Jednym jest tak ważne, to pytajmy, co konkretnie czynić należy, by osiągnąć stan uspokojenia i skupienia. Poniżej przedłożę to, co radzi św. Ignacy i co, w podobnym duchu, radzą inni.

a) Ku skupieniu poprzez pytania i odpowiedzi

W osiągnięciu skupieniu swych władz poznawczych na Bogu i Jego Słowie bardzo pomaga to, żeby wręcz zmusić siebie do zadania sobie przynajmniej jednego ważkiego pytania i do udzielenia na nie odpowiedzi. Św. Ignacy radzi pytać na krótko przed wejściem w medytację: dokąd idę? w czyjej obecności stanę? Dokąd się udaję? i po co?(por. ĆD 239 i 131). Dość szybko uciszamy się i koncentrujemy na Panu, gdy faktycznie, (do)słownie udzielamy odpowiedzi na zadane pytania. „Tracąc” czas na namysł nad tym, co odpowiedzieć na zadane pytanie, zyskujemy „rzecz” bardzo cenną: mianowicie, uspokojenie i skupienie, a zatem wewnętrzną dyspozycję, by naprawdę nawiązać relację z kimś drugim, całkiem Innym, różnym od nas samych.

Więcej na ten temat w: Ignacjańska metoda medytacji – punkt: Uspokoić ducha (ĆD 239, 131).

Możemy posłużyć się także innymi „technikami” wyciszania się i koncentrowania swych zdolności poznawczych na Bogu i Jego Słowie.

b) Ćwiczenie oddechu

„To ćwiczenie wymaga skupienia całej Twojej uwagi na fizycznych odczuciach związanych z wdychaniem i wydychaniem powietrza, bez umyślnego zmieniania rytmu oddechu.

Skup uwagę na odczuwaniu zimnego powietrza wchodzącego do Twoich nozdrzy i ciepłego, które wydychasz. Na początku możesz sobie uświadomić to, że oddychasz, i stwierdzisz, że Twój oddech staje się nieregularny, ale to zazwyczaj nie trwa długo. Gdyby się to jednak utrzymywało i gdybyś zauważył, że tracisz oddech, to ćwiczenie to na razie nie jest dla Ciebie.

Większość ludzi stwierdza, że podczas wykonywania tego ćwiczenia charakter ich oddechu zmienia się, staje się on głębszy i wolniejszy i że zaczynają czuć się senni. Samo w sobie jest to bardzo dobre ćwiczenie relaksujące, lecz jeżeli pragniesz stosować je bardziej jako modlitwę, pozwól by wdech wyrażał wszystko to, za czym w życiu tęsknisz, jakkolwiek może się to w praktyce wydawać niemożliwe, zaś wydech – poddanie wszystkiego Bogu, całego Twojego życia z jego troskami, grzechami, poczuciem winy i żalami.

Jest rzeczą ważną, aby czynić to bez oceniania samego siebie, aprobaty lub dezaprobaty. Utrzymuj uwagę skupioną na pragnieniu oddania wszystkich tych trosk o siebie i nie chwytaj się ich, jak gdyby były cenną własnością (na podstawie: Gerry W. Hughes S.I., Bóg niespodzianek).

 



3.      Wejść wielkodusznie i z hojnością (ĆD 5)Św. Ignacy zachęca nas, by wejść w rekolekcje wielkodusznie i z hojnością. „Temu, który przyjmuje i odprawia Ćwiczenia, wielce pomoże, jeśli wejdzie w nie wielkodusznie i z hojnością względem swego Stwórcy i Pana i złoży mu w ofierze całą swą wolę i wolność, aby Boski jego Majestat tak jego osobą, jak i wszystkim, co posiada, posługiwał się wedle najświętszej woli swojej [98, 147, 234]” (ĆD 5). – Oto najzwięźlej zostało powiedziane, do czego podążamy drogą Ćwiczeń. Być może ktoś odczuł opór i lęk.

Nie ma powodu, by lękliwie i małodusznie kontrolować to, co Bóg może nam zabrać w czasie rekolekcji. Jeśli Bóg prosi nas, byśmy się czegoś wyrzekli lub coś Mu ofiarowali, to tylko po to, żeby jeszcze hojniej obdarować nas Sobą i darami łaski! Jego działanie jest zawsze przyjazne. Zważywszy jednak na skażenie ludzkiej natury grzechem, winniśmy z góry wiedzieć, że zawsze potrzebny jest z naszej strony „trud uczestniczenia w łasce”. Św. Ignacy od samego początku stawia sprawę jasno, informując nas o tym, że ĆD na różne sposoby przygotowują nas i usposabiają „do usunięcia wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu – do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy”(ĆD 1). Stawanie się wolnym dla Boga nie czyni nam żadnej krzywdy. Przeciwnie, dobrze jest przezwyciężyć tę część własnej osobowości (samego siebie), która skłóca nas z Bogiem i buntuje przeciw Jego Prawu Miłości. Dobrze jest uporządkować swe życie, ucząc się podejmowania decyzji w taki sposób, by nie kierować się jakimkolwiek przywiązaniem, które oddala nas od Boga (por. ĆD 21) W u-porządk-owaniu jest porządek, czyli – ładi ład-ność, czyli piękno. Dążenie do zaprowadzenia w sobie Bożego ładu na pewno zaowocuje pokojem, który jest dobrem tak cennym i upragnionym. Świat dać go nie może!

   4.      Nie skracać czasu modlitwy (ĆD 12 i 13)

„Dający Ćwiczenia powinien bardzo kłaść na sercu odprawiającemu je, żeby przez godzinę oddawał się każdemu z pięciu ćwiczeń czy kontemplacji, które co dzień się odprawia, i żeby starał się mieć zadowolenie w duszy płynące ze świadomości,iż wytrwał w danym ćwiczeniu przez całą godzinę, a nawet nieco dłużej niż krócej. Nieprzyjaciel bowiem zwykł niemało zabiegać o to, żeby nas doprowadzić do skróceniagodziny takiej kontemplacji, rozmyślania lub [w ogóle] modlitwy” (ĆD 12).

„Trzeba tu jeszcze zauważyć, jak w czasie pocieszenia łatwo i lekko jest oddawać się kontemplacji przez całą godzinę, tak znów w czasie strapienia jest bardzo trudno wytrwać w niej do końca. i dlatego odprawiający Ćwiczenia powinien zawsze trwać na modlitwie nieco dłużej ponad pełną godzinę, a to w tym celu, żeby działać przeciw strapieniu i przezwyciężać pokusy. Trzeba się bowiem przyzwyczaić nie tylko do tego, żeby stawiać opór przeciwnikowi, ale nadto żeby go powalić na ziemię [16, 167]” (ĆD 13).

Św. Faustynie Pan Jezus powiedział, że zwykł zachowywać największe łaski na koniec modlitwy! Zaś jeden z wybitnych autorów duchowych, J. Laplace SI, trafnie zauważa (parafrazuję): Jest rzeczą wątpliwą, czy ktoś zrozumie i przeżyje kiedykolwiek, czym jest modlitwa, jeżeli nie zdecyduje się płacić czasem za doświadczenie modlitwy. W tej zgodzie na poświęcenie czasu na modlitwę jest zawarty prawdziwy akt wiary w rzeczywiste działanie Boga w sercu – poprzez oddany czas.

Zazwyczaj cechuje nas niecierpliwość wobec planów Boga względem nas! Cierpliwość, męstwo, odwaga są bardzo ważnymi sprawnościami (cnotami) chrześcijanina… Franz Kafka trafnie zauważył, że ludzie przez niecierpliwość wyszli z raju i przez niecierpliwość do raju nie powracają. Modląc się wytrwale, powracamy do Raju, czyli do coraz większej zażyłości z Bogiem!

   5.      Pamiętać o głównym celu Ćwiczeń (ĊD 1 i 21)

„Pod tym mianem Ćwiczenia duchowe rozumie się wszelki sposób odprawiania rachunku sumienia, rozmyślania, kontemplacji, modlitwy ustnej i myślnej i inne działania duchowne, jak o tym będzie dalej mowa” (ĆD 1).

Tak oto od samego początku Ćwiczeń jesteśmy zaproszeniu do podjęcia zróżnicowanych działań, które mają wszelako jeden zasadniczy cel. Gdyby kogoś dziwiła konieczność różnych i wielu modlitewnych ćwiczeń, to niech pomyśli o tym, że w każdej dziedzinie, chcąc osiągnąć dobre wyniki, trzeba podjąć wieloraki wysiłek. Św. Ignacy dla porównania odwołuje się do ćwiczeń cielesnych, które utrzymują i rozwijają dobrą sprawność fizyczną: „Albowiem jak przechadzka, marsz i bieg są ćwiczeniami cielesnymi, tak podobnie ćwiczeniami duchowymi nazywa się wszelkie sposoby przygotowania i usposobienia duszy do usunięcia wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu – do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy”.

Nie przeoczmy tego, że w centrum uwagi znajduje się , inaczej ludzkaosoba, która używając różnych środków – chce szukać i znaleźć wolę Bożą, chce też dosięgnąć Boga i przyjąć wiele łask i darów od Boskiej i najwyższej Dobroci Stwórcy (por. ĆD 20). Wola Boga jawi się nam dzięki Jezusowi jako Rzeczywistość najcenniejsza, jak skarbukryty w roli i perła drogocenna. Nie ma na tym świecie niczego ważniejszego jakpiękna Wola Boga. My jednak zazwyczaj nie od razu o tym wiemy. Bywa w nas dużo zamętu i wiele nieporozumień w odniesieniu do Woli Boga. Dlatego tak ważne jest to, żeBóg cierpliwie objawia nam wspaniałość swego Zamysłu wobec nas. Jezus Chrystus najdoskonalej odkrywa piękno i dobroć  woli Ojca wobec wszystkich Jego dzieci.

Przeszkodą dla przyjęcia Woli Boga są drzemiące w nas  siły i dążenia, które zdecydowanie sprzeciwiają się tejże Woli. Jeśli uważnie przyglądamy się sobie, to odkrywamy w naszym wnętrzu wielki bałagan w sferze dążeń. Uczucia odzwierciedlają bezład w naszych zamiarach, decyzjach i czynach. Św. Ignacy określa tę rzeczywistość terminem: uczucia nieuporządkowane. Te uczucia, a dokładniej siły destrukcyjne, które za nimi się kryją, są dla nas wielkim wyzwaniem. W dążeniu do wewnętrznego porządku i duchowego piękna nie może się obejść bez zmagania. Konieczna jest duchowa walka, która doprowadza do przezwyciężenia trzech naszych wrogów: starego człowieka w nas, szatana i ducha świata,gardzącego Miłością Boga. Naszą nadzieję na odzyskanie ładu i piękna w całym życiu osobowym upatrujemy właśnie w szukaniu, znajdywaniu i wcielaniu w codzienne wybory Woli Bożej. Mamy zasadną nadzieję, że w szkole Jezusa poznamy wolę Ojca i jak On odkryjemy w niej nasz wyborny pokarm (por. J 4,32 n).

To, o czym mówię, spotykamy już w tytule: „Ćwiczenia duchowne [służą] do przezwyciężania samego siebie i do uporządkowania swego życia bez kierowania się jakimkolwiek przywiązaniem, które byłoby nieuporządkowane”. – Nie miejmy zatem złudzeń, zda się mówić św. Ignacy, nie obejdzie się bez stosowania wymagającej zasady agere contra, czyli działania przeciw sobie, dokładniej: przeciw tejczęści własnej osobowości, która skażona jest grzechem. Ćwiczenia duchowne prowadzą do odważnego sprzeciwiania się wrogom ludzkiej natury, czyli „tego”, co ma według myśli Boga ma wejść na drogą wspaniałego rozwoju, a nie skarlenia i znikczemnienia w fatalnym egocentryzmie. W tym kontekście warto przytoczyć celne zdanie Tomasza Mertona: „Cokolwiek kochasz poza Bogiem jedynym, niezależnie, (to) zaciemnia twój rozum, rujnuje twój osąd wartości moralnych, fałszuje twoje wybory. Nie możesz wtedy jasno odróżniać dobra od zła i poznać naprawdę wolę Bożą”.

   6.      Być gotowym do „naginania się” i błagania (ĆD 16)

Jeśli ktoś chce postawić kropkę nad „i” w odniesieniu do poprzedniego punktu, to niech uważnie przestudiuje szesnasty numer w ĊD. Przyda się to i w rekolekcjach i w codziennym zmaganiu o żywą więź z Bogiem. Jeśli w relacji z Bogiem chcemy być szczerzy i konsekwentni, to winniśmy troszczyć się o to, żeby miał On wolną rękę w coraz pełniejszym udzielaniu nam Siebie. Winno nam zależeć, „żeby Stwórca i Pan działał pewniej w swoim stworzeniu”. Jeśli zatem zauważamy, że mamy „nieuporządkowane przywiązanie i skłonność do jakiejś rzeczy”, to winniśmy jasno wiedzieć, co pomaga odzyskać wewnętrzną wolność. Bardzo pożyteczne jest, „aby ze wszystkich sił naginać się ku temu, co jest przeciwne temu złemu przywiązaniu. Np. gdy dusza kierując się przywiązaniem chce szukać i zdobyć jakiś urząd lub beneficjum nie dla czci i chwały Boga, Pana naszego, i nie dla dobra duchownego dusz, ale dla własnych swych korzyści i zysków doczesnych, powinna wtedy pragnąć rzeczy wręcz przeciwnych; 2-o: niech usiłuje w modlitwie i innych ćwiczeniach duchowych prosić Boga, Pana naszego, właśnie o to, co jest przeciwne, a mianowicie żeby nie pragnęła takiego urzędu czy beneficjum, ani żadnej innej rzeczy, chyba że Boski Majestat, wprowadzając ład w jej pragnienia, odmieni jej pierwsze uczucia tak, żeby jedyną racją pragnienia lub posiadania tej czy innej rzeczy była wyłącznie służba, cześć i chwała jego Boskiego Majestatu” [172, 184]” (ĆD 16).

Popatrzmy na nasze codzienne życie i pomyślmy, ileż to „nieuporządkowanych uczuć” i skrytych za nimi namiętnych sił (energii) ponosi nas, uwodzi i zniewala. Jakże często psuje się jakość naszego życia osobistego…, rodzinnego…, społecznego…, ponieważ nie staramy się wprowadzić ładu Miłości w nasze pragnienia i pożądania. Chcąc do ładu w wewnętrznych dążeniach i w uczuciach, trzeba w imię Boskiej Miłości wejść w konfrontację ze swymi egocentrycznymi pożądaniami. Nietrudno przewidzieć, co zacznie się dziać w naszym wnętrzu, gdy naprawdę podejmiemy pierwszą i następne walki o wolność serca – dla Pana; gdy zechcemy ułożyć różne sfery życia podług naprawdę prawa Boskiej miłości (agape)… Nie czekając na rekolekcje (tym bardziej w trakcie ich trwania), stosujmy wskazaną zasadę przeciwdziałania swoim konkretnym przywiązaniom.

Zalecona metoda wywalczania (przez naginanie się) i wymadlania wolności serca – dla Boga, ma bardzo szerokie zastosowanie. Gdy tylko zaczynamy na serio słuchać Jezusa (np. wczytując się w Jego Kazanie na Górze), to niemal natychmiast widać, ilu to „rzeczom”, tendencjom, wadom musimy się przeciwstawić. Szesnasta uwaga z ĆD mówi prosto i precyzyjnie, jak się za to zabrać! Jak naprawdę przyłożyć „siekierę do korzenia”, by przestać być niewolnikiem, a zbliżyć się do wolności „dziecka Bożego”.

 


Tagi:
займ на карту займ на карту срочно без отказа

Designed and created by northcode/>