Droga duchowego rozwoju

– Wacław Królikowski SJ

DROGA DUCHOWEGO ROZWOJU ŚW. IGNACEGO LOYOLI

Troska o głęboki i integralny rozwój osoby ludzkiej jest przedmiotem każdej pedagogiki opartej na antropologii chrześcijańskiej. Pedagogia ignacjańska w sposób szczególny wyrasta z wewnętrznej dynamiki Ćwiczeń duchowych św. Ignacego

Ćwiczenia zaś są owocem lektury Vita Christi Ludolfa Kartuza, Złotej legendy Jakuba de Yoragine, oczyszczającej wizji Maryi z Dzieciątkiem w Montserracie, łaski rozeznawania duchów, duchowych doświadczeń i mistycznych przeżyć zwłaszcza w Manresie. Ignacy, dzięki tak zwanej wielkiej wizji nad rzeką Cardoner oraz innym mistycznym przeżyciom w Manresie, i nie tylko, miał taką pewność w wierze, że jak sam pisał, „choćby nie było Pisma Świętego, które nas poucza o tych rzeczach wiary, on byłby zdecydowany umrzeć za nie tylko dlatego, że je widział”.
Celebrując jubileusz 450-lecia śmierci św. Ignacego Loyoli (1491-1556) chcemy przyjrzeć się bliżej tej niezwykłej postaci, jego osobistym przeżyciom duchowym zapisanym szczególnie w Autobiografii i szkole Życia, w jakiej wzrastał.
Święty Ignacy głęboko doświadczył Bożej miłości i doskonale na nią odpowiedział, co potwierdził Kościół w aktach beatyfikacji (3 grudnia 1609 r.) i kanonizacji (12 marca 1622 r.). Kiedy odchodził z tego świata do domu Ojca czterysta pięćdziesiąt lat temu, w Duchu Świętym mógł, jak czytamy w Ćwiczeniach duchowych, „we wszystkim miłować Jego Boski Majestat i służyć Mu”. Niedługo przed śmiercią wyznał, że „zawsze wzrastał w pobożności, to jest w łatwości znajdowania Boga, a teraz więcej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Za każdym razem i o każdej porze, kiedy tylko chce Boga znaleźć, znajduje Go”.
Całkowite i „we wszystkim” zjednoczenie Ignacego z Bogiem poprzedzały różne etapy przeżywane w tej pięknej i nadprzyrodzonej szkole Jezusa, Stwórcy i Zbawiciela. Możemy je podzielić na trzy zasadnicze okresy. Pierwszy, trwający około trzydziestu lat, obejmuje wzrastanie w środowisku rodzinnym i dworskim – od narodzenia Ignacego aż do jego nawrócenia. Drugi okres, około osiemnastu lat, to czas intensywnego rozwoju duchowego – od nawrócenia do oddania się do dyspozycji papieża Pawła III w Rzymie. Trzeci zaś, około siedemnastu lat, to czas Towarzystwa Jezusowego – od decyzji założenia zakonu do śmierci Ignacego w Rzymie 31 lipca 1556 roku.

1. Wzrastanie w środowisku rodzinnym i dworskim (1491-1521)

Bóg Stwórca sprawił w swojej odwiecznej miłości, że w październiku 1491 roku w Loyoli, w baskijskiej prowincji Guipuzcoa, przyszedł na ten świat Inigo jako trzynaste i ostatnie dziecko Beltrana Yaneza de Loyola i Marii Sanchez de Licona, należących do jednego z najznakomitszych baskijskich rodów szlacheckich. Były to czasy upadku Konstantynopola, Grenady – ostatniego bastionu Maurów na ziemi hiszpańskiej, odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, pierwszej podróży Magellana dookoła świata, odkrycia rzeczywistej drogi do Indii przez Vasco da Gama. Czasy Merkatora, Kopernika, Gutennberga, Rafaela, Michała Anioła, Durera i wielu innych wybitnych postaci tego okresu. Nikomu nie przeszło wtedy przez myśl, że oto urodził się przyszły autor książeczki Ćwiczeń duchowych, założyciel nowego zakonu apostolskiego – Towarzystwa Jezusowego, oraz święty patron wszystkich ćwiczeń duchowych i rekolekcji.
Pan Bóg, powołując Iniga do życia, obdarzył go szczególną łaską dobrych rodziców, nie tylko szlachetnie urodzonych, należących do arystokracji (Parientes mayores), ale nade wszystko głęboko wierzących i praktykujących katolików. To było bodaj pierwsze na tym świecie, pośrednie spotkanie Iniga z Bogiem żywym. Właśnie rodzice, przyjmując Boży dar jego życia, prosili też Kościół o chrzest dla niego, poprzez który został wszczepiony w mistyczne Ciało Chrystusa -Początek i Koniec każdej drogi świętości. Również prowincja, w której przyszedł na świat była środowiskiem ludzi bardzo wierzących, jak potwierdza ojciec Hieronim Nadal: „Ignacy jest Hiszpanem z najlepszej szlachty z całej prowincji Guipuzcoa w kraju Basków; w prowincji tej wiara katolicka zachowuje się w takiej czystości, a ludzie tamtejsi od najdawniejszych czasów odznaczają się taką stałością i gorliwością w wierze, że nie cierpią wśród siebie żadnego neofity, który by między nimi mógł mieszkać”. Na chrzcie świętym rozpoczyna się więc szczególna, duchowa droga przyjaźni Iniga z Bogiem. Matka Iniga zmarła na tyle wcześnie, że nie zachował w pamięci nawet rysów jej twarzy, zaś ojciec zmarł, gdy Inigo miał lat piętnaście, w marcu 1506 roku.
Po śmierci matki został oddany na wychowanie do prostej wiejskiej kobiety, żony kowala, Marii Garin mieszkającej w sąsiadującej z Loyolą osady Eguibar. Była dla niego jak matka. Bóg posłużył się także nią, aby wzrastać w sercu młodziutkiego Iniga. To jej ręka nauczyła go czynić znak krzyża. Od niej też nauczył się podstaw wiary swych przodków. W tym czasie, jak podkreśla ojciec Hieronim Nadal, otrzymał gruntowne wychowanie w pobożności i szlachetności.
Pierwsze kilkanaście lata życia, spędzonych wśród pięknych górzystych krajobrazów, bujnych lasów, szumu rzeki Uroli i w towarzystwie chłopskich dzieci, były dla Iniga czasem dobrego wychowania chrześcijańskiego, które później stało się podstawą do osobistego przeżywania coraz głębszej więzi z Jezusem. W tym czasie Inigo poznawał podstawowe prawdy wiary Kościoła katolickiego i uczył się pięknego patriotyzmu, tak bardzo charakterystycznego dla rodu Loyolów. To dzięki wychowaniu w wierze po latach, w obliczu śmiertelnej walki z wrogiem, „wyspowiadał się z grzechów przed jednym ze swych towarzyszy broni”, bo tak czynili wówczas pobożni rycerze, gdy nie było kapłana; zdecydowanie bronił też czci Matki Najświętszej. Z kolei gorliwy patriotyzm nakazywał mu później bronić twierdzy Pampeluny w walce przeciwko Francuzom, choć, jak sam opowiada po latach, „wszyscy jego towarzysze widząc jasno, że nie potrafią się obronić, byli zdania, że trzeba się poddać”. Lecz Inigo „przytoczył tyle racji alkadowi [burmistrzowi], iż zdołał go przekonać i skłonić do obrony – wbrew opinii oficerów, których także do odwagi zachęcił swoim zapałem i energią”. Po latach, ten młodzieńczy zapał i energię Jezus przemienił w dojrzałą gorliwość apostolską w Kościele, w miłość roztropną (caritas discreta) i wielkie pragnienie czynienia wszystkiego na większą chwałę Bożą.
W okresie dzieciństwa i wczesnej młodości Iniga kształtowały nie tylko cnoty jego najbliższych, ich wielką lojalnością wobec Kościoła i królów katolickich oraz ich mężne dokonania, wpływały na niego także próżna sława światowa, żądza zaszczytów, namiętności, a nawet pycha. Jego pogoń za marnościami tego świata, próżnością i sławą pogłębiały się aż do trzydziestego roku życia. Zamiast życia w stanie duchownym, do którego przeznaczyła go rodzina, wybrał sławę rycerską. Jak podkreśla ojciec Hieronim Nadal, „chociaż w domu otrzymał dobre wychowanie nie oddał się studiom, lecz opanowany ideałem rycerskim cały zwrócił się ku karierze rycerskiej”.
Po śmierci ojca Inigo udał się do Areyalo, na dwór książęcy Jana Yelaząueza de Cuellar, wielkiego skarbnika króla Kastylii, gdzie spędził kolejnych jedenaście lat. Także ten okres miał duży wpływ na kształtowanie się osobowości młodego Iniga oraz na dalszą jego więź z Bogiem i z bliźnimi. Jak zauważa wybitny biograf życia św. Ignacego Loyoli, Piotr de Leturia, „wówczas krystalizowała się w jego duszy głębia uprzejmości i dworskiej elegancji, która została zainicjowana już w rodzinnym zamku. Oczyszczona z wszelkich światowych naleciałości, wyraźnie uwidacznia się potem w jego listach do księcia Gandii, króla Jana III oraz biskupów i książąt całej Europy”. Wtedy nawet nie przypuszczał, że Bóg wykorzysta to kiedyś do prowadzenia głębokich rozmów z innymi i okazywania wielkiego taktu dla zdobycia dusz. W tym czasie uczył się życia arystokratycznego, dobrych manier i szlachetnej elegancji, ale także zabiegał o sprawy tego świata i jego próżną chwałę. Marzył o wielkiej sławie rycerskiej, o romantycznym zdobyciu serca wybranki, którą okazała się wnuczka Izabeli Kastylijskiej, infantka Hiszpanii, najmłodsza siostra cesarza Karola V, donia Katarzyna, młodziutka córka króla Filipa Pięknego i królowej Joanny Szalonej. Robił wszystko, aby cel ten osiągnąć. We wszystkich sprawach mierzył bardzo wysoko. Po latach Pan Bóg przemienił tę postawę w duchowe pragnienie „więcej”, „bardziej” (ignacjańskie magis), o czym czytamy już w Fundamencie Ćwiczeń duchowych: „Trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni” (ĆD [23]), a w podstawowej medytacji drugiego tygodnia Ćwiczeń, o Wezwaniu Króla Przedwiecznego dodaje: „Ci zaś, co chcieliby więcej [Go] kochać i odznaczyć się we wszelakiej służbie swego Króla wiecznego i Pana wszech rzeczy, nie tylko ofiarują się całkowicie na trud, ale nadto działając przeciw własnej zmysłowości i przeciw swej miłości cielesnej i światowej, złożą z siebie ofiarę większej wartości i większej wagi” (ĆD [97]).
Jeden z pierwszych kryzysów w życiu Iniga pojawił się wówczas, gdy umarł pan dworu, na którym służył. Jego przyszłość stanęła wówczas pod znakiem zapytania. Postanowił jednak dalej podążać za sławą światową i, po śmierci Jana Velazqueza de Cuellar (12 sierpnia 1517 roku), opuścił Arevalo, aby udać się na służbę dworską księcia Najery i wicekróla Nawarry Antoniego Manrique de Lara, gdzie spędził cztery lata. Tam, jak podaje jego pierwszy biograf ojciec Piotr Ribadeneira, „elegancki i wesoły młodzieniec, który lubił piękne stroje i dobre życie”, oddał się „grom, kobietom, pojedynkom i broni”. Ojciec Jan de Polanco, sekretarz Ignacego Loyoli, w czasach gdy Ignacy był przełożonym generalnym Towarzystwa Jezusowego, komentując dworskie życie młodego Iniga, zauważył, że „chociaż był on przywiązany do religii, nie żył według zasad wiary i nie powstrzymywał się od grzechów. Szczególnie zaś oddawał się grom hazardowym, miłostkom i pojedynkom”. Niewątpliwie był to trudny etap jego rozwoju duchowego, jego życia z Bogiem i z ludźmi. Pod koniec życia sam wyznał, że przez wiele lat „był człowiekiem oddanym marnościom tego świata. Szczególniejsze upodobania znajdował w ćwiczeniach rycerskich, żywiąc wielkie i próżne pragnienie zdobycia sobie sławy”. Bóg jednak nigdy go nie opuścił. Całe doświadczenie słabości i grzechu, doświadczenie służenia królowi ziemskiemu, miłosierny Bóg przemienił z czasem w szczere nawrócenie oraz głębokie pragnienie naśladowania wielkich świętych i całkowite oddanie się na służbę Królowi Przedwiecznemu, Jezusowi Chrystusowi. Wybitny znawca duchowości ignacjańskiej, ojciec Hugo Rahner, podkreśla, że „bez tego grzesznego doświadczenia lat młodzieńczych trudno pojąć jego gwałtownie wybuchające uzdolnienie do rozeznawania duchów [^]”; z drugiej strony, „wszystko, co było dobre i piękne w jego dotychczasowym ideale służby, miało być tylko przeniesione na inny plan, na teren innych, już nie ziemskich wartości”.
Niezwykle ważnym wydarzeniem w duchowym rozwoju Ignacego, jego wzrastania w szkole Jezusa była bitwa Hiszpanów z Francuzami w Pampelunie. W tej nierównej walce Inigo López de Loyola, kierujący oddziałem wojsk hiszpańskich, trafiony został kulą armatnią, która „ugodziła go w nogę i zdruzgotała ją zupełnie. A ponieważ kula przeszła mu pomiędzy nogami, więc i druga noga była też ciężko zraniona”. Miało to miejsce 20 maja 1521 roku. Dzień ten był początkiem prawdziwego nawrócenia Iniga. Ciężko ranny, po kilkunastu dniach od wypadku, został przywieziony do rodzinnej Loyoli, gdzie lekarze orzekli, iż trzeba ponownie łamać nogę, by kości dobrze złożyć. Po operacji „stan jego zdrowia pogarszał się coraz bardziej. Nie mógł już jeść i pojawiły się inne oznaki zbliżającej się śmierci. Tak nadszedł dzień św. Jana [Chrzciciela], a lekarze nie mieli już wielkiej nadziei ocalenia go. Poradzono mu zatem, by się wyspowiadał. Przyjął więc ostatnie sakramenty w wigilię św. [Apostołów] Piotra i Pawła. Lekarze orzekli, że jeśli do północy nie poczuje się lepiej, można go uważać za straconego. Chory miał [zawsze] nabożeństwo do św. Piotra i spodobało się Panu naszemu sprawić, że o północy zaczął się czuć lepiej. Poprawa zdrowia była tak szybka, że już po kilku dniach uznano, iż nie grozi mu niebezpieczeństwo śmierci”. Kiedy poczuł się dobrze i kości zaczęły się już zrastać zauważył, że „poniżej kolana jedna kość była nasunięta na drugą, tak iż noga była przez to krótsza. Nadto kość ta sterczała tak bardzo, że był to widok nader brzydki. On zaś, zdecydowany iść drogą światową, nie mógł tego ścierpieć, bo sądził, że to go będzie szpecić. Zapytał więc chirurgów o możliwość odcięcia tej kości. Odpowiedzieli mu, że można ją odciąć, ale że cierpienia będą większe niż wszystkie te, jakich już doznał, ponieważ był już zdrowy i ponieważ operacja ta potrwa dłuższy czas. Niemniej zdecydował się na to męczeństwo z własnej woli”. W tej postawie Iniga widzimy, że nic nie mogło go powstrzymać przed kroczeniem drogą światową. Był to czas jego wielkiej udręki, bo wiedział, że już nigdy nie będzie sławnym rycerzem i dworzaninem; wszystkie jego plany życiowe legły w gruzach. Czuł się tak, jakby pogruchotano mu życie. Z drugiej strony, był to początek otwierania się na cudowne Boże działanie, początek nowej drogi naśladowania Chrystusa ubogiego, wzgardzonego i pokornego. Wyraził to później w Ćwiczeniach duchowych: „Chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja, jeśli to tylko jest ku Twojej większej służbie i chwale, naśladować Cię w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie tak zewnętrznym, jak i duchowym” (ĆD [98]); a w medytacji o Dwóch sztandarach każe prosić, aby Jezus „mię przyjął pod swój sztandar, najpierw w najwyższym ubóstwie duchowym, a jeśliby się to podobało Jego Boskiemu Majestatowi i chciałby mię do tego wybrać i przyjąć, to nie mniej i w ubóstwie zewnętrznym. Po drugie, w znoszeniu zniewag i krzywd, abym Go w nich więcej naśladował” (ĆD [147]); zaś w medytacji o Trzech stopniach pokory zachęca rekolektanta, aby chciał i wybierał „raczej ubóstwo z Chrystusem ubogim niż bogactwo; zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag niż zaszczyty; i bardziej pragnął uchodzić za obłąkańca i głupca z powodu Chrystusa, boć Jego pierwszego za takiego miano, niż być uważanym za mądrego i roztropnego na tym świecie; a to wszystko dla większego naśladowania Chrystusa, Pana naszego” (ĆD [167]).

 

 

2. Okres intensywnego rozwoju duchowego (1521-1538)

Drugi okres rozwoju duchowego Iniga obejmuje: rekonwalescencję w Loyoli; czuwanie nocne w sanktuarium Matki Bożej w Montserracie; duchowe przeżycia w Manresie; pielgrzymkę do Ziemi Świętej; czas studiów w Barcelonie, Alcali, Salamance i w Paryżu oraz podróż do Rzymu przez Azpeitię, Wenecję i Vicenzę.
Na zamku w Loyoli, podczas rekonwalescencji Pan Bóg zaczął uczyć Iniga rozeznawania duchów: dobrego i złego. Doświadczenie to posłużyło mu później do napisania Reguł rozeznawania duchów i Reguł dotyczących wyboru, które zawarł w Ćwiczeniach duchowych (por. ĆD [313-336; 169-189]). Jak sam twierdzi: „Zasady wyboru [w Ćwiczeniach] zaczerpnął z tej różnorodności duchów i myśli, których doświadczył w Loyoli, kiedy był chory na nogę”. Gdy jego stan zdrowia na tyle się poprawił, że mógł czytać, chciał sięgnąć do ulubionych przez niego romansów rycerskich, ale w domu nie było nic innego oprócz Życia Chrystusa (Vita Christi) Ludolfa z Saksoni (zm. 1378) i żywotów świętych – Kwiat Świętych (Flos Sanctorum) Jakuba de Voragine, (zm. 1298). Z nudów sięgnął więc po te pobożne lektury, w pamięci przywołując także książki światowe, w których był rozmiłowany. Z czasem zaczął się zastanawiać nad myślami i uczuciami, które towarzyszyły mu po tych jakże różnych lekturach. Zauważył, że „kiedy myślał o rzeczach światowych, doznawał w tym wielkiej przyjemności, a kiedy znużony porzucał te myśli, czuł się oschły i niezadowolony. Kiedy znów myślał o odbyciu boso pielgrzymki do Jerozolimy lub o tym, żeby odżywiać się samymi tylko jarzynami o oddawać się innym surowościom, jakie widział u świętych, nie tylko odczuwał pociechę, kiedy trwał w tych myślach, ale nawet po ich ustąpieniu pozostawał zadowolony i radosny To doświadczenie doprowadziło go do zrozumienia, że jedne myśli czyniły go smutnym, inne zaś radosnym. I tak powoli doszedł do poznania różnych duchów, które w nim działały – jednego szatańskiego, drugiego Bożego”.
Owocem tych szczególnych łask Bożych dotyczących rozeznawania duchów było wielkie pragnienie, aby „udać się do Jerozolimy i praktykować takie biczowania i takie posty, jakich pragnie serce hojne i rozpalone miłością Bożą”. „Postanowił więc praktykować wielkie umartwienia nie tyle dla wynagrodzenia za swe grzechy, ile raczej dla przypodobania się Bogu i uradowania Go [^]. Jedynym jego zamiarem było dokonywać tych wielkich dzieł i czynów zewnętrznych, ponieważ tak czynili święci dla chwały Boga”. Potwierdzeniem decyzji, którą powziął, stało się niezwykłe doświadczenie, związane z Matką Bożą, które wpłynęło na całe jego późniejsze życie. Otóż, „pewnej nocy, gdy nie spał, ujrzał obraz naszej Pani ze świętym Dzieciątkiem Jezus. Widzenie to napełniło go na dłuższy czas nadzwyczajną pociechą i tak wielkim wstrętem do życia przeszłego, a szczególnie do grzechów cielesnych, iż zdawało mu się, że wymazane zostały z jego duszy wszystkie te obrazy i wyobrażenia, które aż do tej pory były w nim
wyryte”.
Po kilku miesiącach rekonwalescencji, kiedy poczuł się już dobrze, pod koniec lutego 1522 roku, wyruszył w drogę; najpierw z Loyoli do Nawarrety, a stamtąd do Montserratu. Po drodze odbył całonocne czuwanie przed ołtarzem Matki Bożej w Arancuz (Aranzazu), gdzie modlił się o nowe siły na czas podróży. Tutaj też złożył ślub czystości. Po przybyciu do Montserratu, 21 marca 1522 roku, wyspowiadał się z całego życia. Była to spowiedź już nie przed towarzyszem broni, jak wcześniej, ale przed kapłanem Chrystusowym, spowiedź sakramentalna. Oddał też swoje dworskie ubranie żebrakowi, a sam przywdział upragnione odzienie pielgrzymie, aby upodobnić się do Chrystusa ubogiego i wzgardzonego. W wigilię święta Zwiastowania, „uklęknął przed ołtarzem Matki Boskiej z kosturem w ręce i spędził tam całą noc – już to klęcząc, już to stojąc”. Dla Iniga to nocne czuwanie przed Maryją było niezwykłym przeżyciem duchowym, które, także poprzez ubiór zewnętrzny, jeszcze bardziej łączyło Go z Jezusem. Nazajutrz udał się w dalszą drogę. Aby nie spotkać znających go ludzi dworu, omijał główne szlaki i w ten sposób przybył do Manresy, gdzie zamierzał zatrzymać się przez kilka dni. W rzeczywistości pobyt w Manresie trwał jedenaście miesięcy i był najważniejszym etapem duchowego rozwoju i jego przyjaźni z Bogiem. Właśnie tam powstały słynne Ćwiczenia duchowe.
W całym pobycie Iniga w Manresie możemy wyróżnić trzy etapy jego życia duchowego, które tak bardzo zjednoczyły go z Jezusem: okres spokojny, czas udręczeń oraz okres wielkich łask mistycznych. W pierwszym okresie „trwał jakby w jednym i tym samym wewnętrznym stanie wielkiej i niezmiennej radości, nie mając jednak żadnej znajomości rzeczy wewnętrznych i duchowych”. Gdy przyszedł okres cierpień duchowych, doświadczał wielu pokus. Między innymi „nachodziła go myśl uparta, która go dręczyła, przedstawiając mu trudności jego [obecnego] życia. Było to tak, jakby mu ktoś mówił w duszy: «Jak będziesz mógł znosić takie życie przez 70 lat, które masz przeżyć?». Ale on czując, że ta myśl pochodzi od nieprzyjaciela, odpowiadał na nią wewnętrznie z wielką mocą: «O nędzniku! Czy możesz mi obiecać choćby jedną godzinę życia?»”. Był to czas wielkiej próby, czas skrupułów, które męczyły go przez kilka miesięcy; „nachodziła go często gwałtowna pokusa, żeby się rzucić w dół przez wielki otwór, który był w jego pokoju blisko miejsca, gdzie zwykle się modlił. Ale wiedząc, że byłoby to grzechem zabić samego siebie, zaczynał wołać do Pana: «Panie, nie uczynię tego, co Ciebie obraża!»”. Czas strapień duchowych i skrupułów posłużył później Ignacemu do napisania Reguł rozeznawania duchów (por. ĆD [313­336]) i Reguł o skrupułach (por. ĆD [345-351]). W Regule czwartej, dotyczącej rozeznawania duchów czytamy, że strapienie duchowe, to przede wszystkim „ciemność w duszy, zakłócenie w niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana” (ĆD [317]).
Po czasie oczyszczenia duchowego nastąpiły wielkie łaski mistyczne. U ich początków Inigo czuł się jak człowiek zbudzony ze snu. Najpierw wspominał wizję Trójcy Przenajświętszej: „Pewnego dnia, gdy odmawiał oficjum o Matce Boskiej na schodach klasztoru, jego umysł zaczął się wznosić [ku górze] i ujrzał Przenajświętszą Trójcę jakby pod postacią trzech klawiszy [organu], a to z tak obfitymi łzami i z takim łkaniem, że nie mógł zapanować nad sobą [^]. I już na całe życie pozostało mu to wrażenie, tak iż doznawał wielkiej pobożności, ilekroć modlił się do Trójcy Świętej”.
Dalej, „przedstawił się jego umysłowi sposób, w jaki Bóg stworzył świat; a towarzyszyła temu wielka radość duchowa”. Odtąd Inigo spoglądał na „wszystkie rzeczy na obliczu ziemi” (ĆD [23]) tylko w świetle ich wyjścia i ich powrotu do Boga – Źródła wszelkiego dobra, od którego pochodzą „wszystkie dobra i dary” (ĆD [237]), zarówno „stworzenie, odkupienie, a także dary poszczególne” (ĆD [234]). Był to też czas dogłębnego zrozumienia, że Chrystus jest „odwiecznym Panem wszystkich rzeczy” (ĆD [98]).
Również na Mszy świętej, podczas podniesienia Ciała Pańskiego, Inigo „widział jasno umysłem swoim, jak Pan nasz Jezus Chrystus jest obecny w tym Najświętszym Sakramencie”. Poza tym, „widział podczas modlitwy oczami wewnętrznymi człowieczeństwo Jezusa Chrystusa [^]. Widział także Najświętszą Pannę”. Te widzenia „utwierdziły go i dały mu na zawsze taką pewność we wierze, że często mówił sam do siebie: Choćby nie było Pisma Świętego, które nas poucza o tych rzeczach wiary, on byłby zdecydowany umrzeć za nie tylko dlatego, że je widział”.
Jednak największą łaską, jaką Inigo otrzymał w Manresie, było tak zwane „wielkie oświecenie” (magna illustratio) nad rzeką Cardoner. Wizja ta była bodaj najważniejszym etapem na drodze duchowego rozwoju Iniga, jego przyjaźni z Bogiem, czasem narodzin dla Ćwiczeń duchowych i Towarzystwa Jezusowego, choć wcześniejsze przeżycia duchowe miały także duży wpływ na nie. Otóż, „pewnego razu szedł, powodowany uczuciem pobożności, do kościoła [^]. Droga prowadziła tuż nad rzeką. I kiedy tak szedł zatopiony w swoich modlitwach, usiadł na chwilę zwrócony twarzą ku rzece, która płynęła głęboko w dole. I gdy tam tak siedział, zaczęły się otwierać oczy jego umysłu. Nie znaczy to, że oglądał jakąś wizję, ale że zrozumiał i poznał wiele rzeczy tak duchowych, jak i odnoszących się do wiary i wiedzy. A stało się to w tak wielkim świetle, że wszystko wydało mu się nowe [^]. Otrzymał wtedy tak wielką jasność dla umysłu i do tego stopnia, że jeśli rozważy całe życie swoje aż do 62 roku życia i jeśli zbierze razem wszystkie pomoce otrzymane od Boga, i wszystko to, czego się nauczył, i choćby to wszystko zebrał w jedno, to i tak nie sądzi, żeby to wszystko dorównywało temu, co wtedy otrzymał w tym jednym przeżyciu”. Był to okres dogłębnego zrozumienia czym jest pocieszenie duchowe, które opisał w Regułach rozeznawania duchów: „Pocieszeniem nazywam [przeżycie], gdy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, dzięki któremu dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu, a wskutek tego nie może już kochać żadnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy. Podobnie i wtedy [jest pocieszenie], gdy wylewa łzy, które ją skłaniają do miłości swego Pana, czy to na skutek żalu za swe grzechy, czy to współczując Męce Chrystusa, Pana naszego, czy to dla innych jakich racji, które są skierowane wprost do służby i chwały Jego. Wreszcie nazywam pocieszeniem wszelkie pomnożenie nadziei, wiary i miłości, i wszelkiej radości wewnętrznej, która wzywa i pociąga do rzeczy niebieskich i do właściwego dobra [i zbawienia] własnej duszy, dając jej odpoczniecie i uspokojenie w Stwórcy i Panu swoim” (ĆD [316]).
Kolejnym etapem duchowego rozwoju Iniga była podróż i pobyt w Ziemi Świętej, Ziemi Jezusa, która wywarła niezatarty ślad na jego duszy. Na czas pielgrzymki zrezygnował z towarzystwa oraz finansowych zabezpieczeń, „najważniejszą rzeczą dla niego było mieć schronienie w samym tylko Bogu”. „W duszy bowiem miał wielką pewność, że Bóg wskaże mu sposób, aby mógł udać się do Jerozolimy”. Kiedy po wielu trudach podróży morskiej 4 września 1523 roku ujrzał w końcu Jerozolimę „doznał wielkiej pociechy” i „powziął mocne postanowienie pozostać w Jerozolimie, aby odwiedzać ustawicznie te miejsca święte [^] i pomagać duszom”. Przez cały tam pobyt Inigo przeżywał wielkie pociechy duchowe. „Raz mu się zdawało, że widzi wciąż Chrystusa nad sobą. Widzenie to trwało, darząc go wielką obfitością pociechy”. Pobyt Iniga w Ziemi Świętej miał później swoje odbicie także w Ćwiczeniach duchowych, w medytacjach i kontemplacjach tajemnic życia Pana Jezusa. Nie mogąc jednak zostać na zawsze w Ziemi Świętej, wraz z innymi pątnikami wrócił do Europy.
Po dotarciu do Wenecji, około 15 stycznia 1524 roku, Inigo pytając Pana Boga co ma czynić (quid agendum) rozeznał, że aby móc pomagać duszom, głównie przez dawanie Ćwiczeń duchowych, musi podjąć naukę. W tym celu wyruszył do Barcelony, aby tam przez dwa lata uczyć się łaciny. Następnie studiował filozofię w Alkali, Salamance, a w Paryżu także teologię (1526­1535). Były to lata kolejnych etapów przyjaźni Iniga z Bogiem, z którym jednoczył się też w nauce. Tę samą postawę jednoczenia się z Bogiem we wszystkich czynnościach, zalecił po latach, jako przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego, swoim współbraciom będącym na etapach formacji intelektualnej, aby podczas studiów zwracali uwagę na to, „żeby z jednej strony wskutek zapału do nauki nie ostygło w nich zamiłowanie do rzetelnych cnót i życia zakonnego, z drugiej zaś żeby zbyt dużo miejsca nie zajmowały umartwienia, modlitwy i długie rozmyślania. Oddawanie się bowiem nauce z czystą intencją służenia Bogu, co w jakiejś mierze pochłania całego człowieka, będzie rzeczą nie mniej miłą Bogu i Panu naszemu, niż tamte praktyki w czasie przeznaczonym na studia”. Poza studiowaniem, począwszy od Alcali, „zajmował się także dawaniem Ćwiczeń Duchownych i wyjaśnianiem katechizmu i w ten sposób przynosił owoce dla chwały Bożej”. W Alcali i Salamance wiele też wycierpiał dla Jezusa; był niesłusznie oskarżany, osądzany, a nawet więziony. Jednocześnie mówił, że „nie ma tyle krat i łańcuchów w Salamance, ile by pragnął, i więcej jeszcze, dla miłości Boga”.
Podczas siedmioletniego pobytu w Paryżu (luty 1528 – marzec 1535) Inigo skończył studia filozoficzne, uzyskując stopień magistra, oraz za pomocą Ćwiczeń duchowych pozyskał nowych przyjaciół w Panu do służby Bożej: Piotra Fabera, Franciszka Ksawerego, Szymona Rodrigueza, Jakuba Layneza, Alfonsa Salmerona i Mikołaja Bobadillę. Po kilku latach, wraz z nimi i trzema nowymi towarzyszami w Panu: Klaudiuszem Le Jay, Janem Codure i Paschazym Broetem założył Towarzystwo Jezusowe. W Paryżu zmienił też imię z Inigo na Ignacy, aby i w ten sposób być jeszcze bliżej Jezusa, na wzór swojego ulubionego patrona, św. Ignacego Antiocheńskiego. Szczególnym momentem zacieśnienia więzi Ignacego z Jezusem były śluby ubóstwa i czystości złożone wraz z Towarzyszami w kaplicy św. Dionizego na Montmartre w Paryżu, 15 sierpnia 1534 roku. Przyjaciele w Panu ślubowali wówczas także, że chcą „udać się do Wenecji i do Jerozolimy i poświęcić swe życie dla pożytku i pomocy duszom. A gdyby im nie pozwolono pozostać w Jerozolimie, mieli powrócić do Rzymu i stawić się przed Namiestnikiem Chrystusa, ażeby posłużył się nimi tam, gdzie to według jego sądu będzie dla większej chwały Boga i dla pożytku dusz”.W oczekiwaniu na wyjazd do Jerozolimy Ignacy i towarzysze, z rąk biskupa Wincentego Negusanti, przyjęli święcenia kapłańskie w Wenecji, w czerwcu 1537 roku. Następnie jakiś czas Ignacy spędził w Yicenzy głosząc kazania, gdzie miał „wiele wizji duchowych i wiele – i to prawie stale -pociech”. Przyjęcie święceń kapłańskich i możliwość odprawiania Eucharystii było dla Ignacego tak wielkim przeżyciem duchowym, iż „postanowił, że przez rok nie będzie odprawiał mszy św., przygotowując się do niej i prosząc Matkę Najświętszą, aby go chciała przyłączyć do swego Syna”. Pierwszą Mszę św. odprawił 25 grudnia 1538 roku, w bazylice Matki Boskiej Większej w Rzymie.
Kiedy pielgrzymował do Rzymu, aby oddać się do dyspozycji papieża Pawła III, w miejscowości La Storta Bóg definitywnie wysłuchał jego dawnej modlitwy i obdarzył go niezwykłą łaską przyłączenia do Jezusa Chrystusa. Już w Manresie prosił Maryję, jak czytamy w medytacji o Dwóch sztandarach w Ćwiczeniach duchowych, „żeby mi uzyskała u Syna i Pana swego łaskę, aby mię przyjął pod swój sztandar” (ĆD [147]). Teraz otrzymał tę łaskę w całej pełni. Tak o niej opowiada: „Pewnego dnia [ok. 15 listopada 1537 roku], gdy był w pewnym kościele o kilka mil od Rzymu i modlił się, poczuł taką zmianę w duszy i ujrzał z tak wielką jasnością, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna Jezusa Chrystusa, iż nie odważyłby się nigdy wątpić o tym, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna”. Wizja w La Storta była nie tylko osobistą łaską Ignacego, ale odnosiła się też do jego towarzyszy i przyszłego zakonu, który Ignacy nazwał Towarzystwem Jezusowym z wielkiego nabożeństwa do Imienia Jezus. Ojciec Jakub Laynez, jeden z pierwszych Towarzyszy Ignacego i drugi Generał Towarzystwa Jezusowego (1558-1565), tak opisał to, co od niego usłyszał: „Kiedy szliśmy drogą do Rzymu przez Sienę, zdarzyło się, że Ojciec nasz otrzymał wiele duchowych pociech, szczególnie podczas Najświętszej Eucharystii. Magister Faber i ja odprawialiśmy pewnego dnia Mszę św., on zaś nie odprawiał, ale przyjmował Komunię św. Powiedział mi wtedy, że wydaje mu się, iż Bóg wycisną mu w sercu następujące słowa: Ego ero vobis Romae propitius. Ponieważ Ojciec nasz nie wiedział, co mogą te słowa znaczyć, powiedział: Nie wiem, co się z nami stanie, może zostaniemy w Rzymie ukrzyżowani. Potem innym razem powiedział, że wydawało mu się, iż widzi Chrystusa z krzyżem na ramionach i Ojca Przedwiecznego obok, który mówił do niego: «Chcę byś nam służył». I właśnie z tego powodu mając wielkie uczucie pobożności do Najświętszego Imienia, chciał nazwać ten zakon: Towarzystwem Jezusowym”.

 

3. Towarzystwo Jezusowe (1539-1556)

Z chwilą przybycia Ignacego do Rzymu wraz z pozostałymi jego towarzyszami rozpoczął się kolejny, bardzo ważny etap dalszego rozwoju duchowego Ignacego. Etap nie tylko ucznia, który wzrasta w szkole Jezusa, ale także etap bycia mistrzem i duchowym ojcem dla innych. W nowych okolicznościach Bóg jeszcze bardziej jednoczy Ignacego ze Sobą, aby przez niego objawiać swoją Ojcowską miłość wobec współbraci zakonnych i wszystkich, do których ich pośle.
Po oddaniu się Ignacego i jego towarzyszy do dyspozycji papieża Pawła III (20 listopada 1538 roku), zgodnie ze ślubem złożonym na Montmartre, i po wspólnych naradach nad przyszłym losem całej grupy (Deliberationes), podejęli decyzję założenia zakonu (czerwiec 1539 roku). Obok ślubu czystości i ubóstwa postanowili też złożyć ślub posłuszeństwa papieżowi i własnemu przełożonemu wybranemu z ich grona. Ostatecznie Towarzystwo Jezusowe zostało zatwierdzone przez Pawła III 27 września 1540 roku bullą Regimini militantis Ecclesiae. Kilka miesięcy później, 8 kwietnia 1541, roku Ignacy jednomyślnie został wybrany przełożonym generalnym zakonu, a 22 kwietnia, wraz ze współbraćmi, złożył uroczystą profesję zakonną czyli śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, a nadto ślub szczególnego posłuszeństwa Ojcu św. w sprawach misji przed obrazem Matki Bożej w bazylice św. Pawła za murami w Rzymie. Wydarzenia te jeszcze bardziej zjednoczyły Ignacego z Jezusem Chrystusem i Jego Kościołem, co wyraził także w Formule Instytutu Towarzystwa Jezusowego potwierdzonej przez papieża Juliusza III 21 lipca 1550 roku: „Ktokolwiek w Towarzystwie naszym, a pragniemy, żeby ono było naznaczone imieniem Jezusa, chce walczyć dla Boga pod sztandarem krzyża i służyć samemu Panu oraz Jego Oblubienicy, Kościołowi, pod kierownictwem Biskupa Rzymskiego, Namiestnika Chrystusowego na ziemi [_]”.
Kolejne lata życia Ignacego, to wielka, ofiarna służba w Kościele, na wzór Chrystusa. Zasadniczym motywem jego działania była miłość Boga, chęć Jego większej chwały i dobro drugiego człowieka. Powstały więc pierwsze kolegia jezuickie, kształcące i wychowujące młodzież do głębokiej wiary w Boga, uniwersytety przygotowujące przyszłych liderów wychowania chrześcijańskiego, wydające wybitnych uczonych i świętach mężów Kościoła, papieży, kardynałów i biskupów oraz wiele dzieł miłosierdzia, założonych także przez samego Ignacego, aby pomagać najbiedniejszym z biednych. Ignacy przyjmował też w tym okresie nowych kandydatów do Towarzystwa. Pracował jednocześnie nad przygotowaniem Konstytucji Towarzystwa Jezusowego, które w styczniu 1551 r. zostały poddane ocenie ojców zebranych w Rzymie z racji jubileuszu. W tym czasie, jak sam podkreśla, „kiedy odprawiał Mszę św., miał dużo wizji. Tak samo podczas układania Konstytucji, miewał je bardzo często”. Z jego Dziennika duchowego dowiadujemy się, że podczas odprawiania Mszy św. często towarzyszyły mu bardzo głębokie przeżycia mistyczne i dużo łez pocieszenia duchowego: „Przed Mszą, w czasie i po Mszy obfitość łez, pobożność i wielkie łkanie; wiele razy nie mogłem mówić, bo traciłem mowę, a to z wieloma oświeceniami duchowymi. Znajdowałem wielki dostęp do Ojca wymawiając Jego imię, jak się je wymawia we Mszy”. Niezwykle ważnym dla Ignacego wydarzeniem, także o wymiarze duchowym, było oficjalne zatwierdzenie książeczki Ćwiczeń duchowych przez papieża Pawła III brewe Pastoralis officii cura, 31 lipca 1548 roku, ponieważ od tej pory Ćwiczenia stały się jeszcze skuteczniejszym narzędziem apostolskim w całym Kościele.
Ignacy, jako generał zakonu podejmował też decyzje w sprawie misji Towarzystwa na różnych kontynentach świata. Franciszka Ksawerego wysłał aż do Indii, gdzie rozwinął niezwykłą działalność apostolską, przypominającą pod niejednym względem bohaterskie czasy pierwszych Apostołów. Piotra Fabera posłał do Niemiec a potem do Hiszpanii, gdzie działalność jego przynosiła zbawienne owoce, szczególnie przez nawracanie protestantów. Alfonsa Salmerona i Paschazego Broeta, na życzenie papieża, wysłał na niezwykle trudną i niebezpieczną misję jako legatów papieskich do Irlandii, gdzie Henryk YIII król angielski, odpadłszy od Kościoła, prześladował krwawo katolików irlandzkich.
Pod koniec życia Ignacego, jego zjednoczenie z Bogiem doszło do szczytu. Wspominał wtedy, że „wiele obraził Pana naszego, odkąd zaczął Mu służyć, ale nigdy nie pozwolił na grzech śmiertelny. Przeciwnie, zawsze wzrastał w pobożności, to jest w łatwości znajdowania Boga, a teraz więcej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Za każdym razem i o każdej porze, kiedy tylko chce Boga znaleźć, znajduje Go”.
Po przejściu różnych etapów wzrastania w szkole Jezusa, pielgrzymiej przyjaźni Ignacego całkowitego Bogiem przyszedł czas całkowitego z Nim zjednoczenia. Tuż przed śmiercią modlił się, wzywając imienia Jezus. Bóg wezwał go do siebie o wschodzie słońca, w piątek 31 lipca 1556 roku. Jak pisze ojciec Polanco: „Spodobało się Bogu, Panu naszemu, zabrać od nas i wziąć do siebie naszego błogosławionego Ojca Magistra Ignacego w piątek 31 lipca o świcie, w wigilię św. Piotra w Okowach. Rozwiązał Bóg te więzy, które go krępowały z ciałem śmiertelnym i przeniósł go do wolności swoich wybranych. Wysłuchał wreszcie pragnienia swego błogosławionego sługi, który z wielką cierpliwością i męstwem znosił trudy swej pielgrzymki i bardzo usilnie pragnął od wielu lat widzieć i chwalić swego Stwórcę i Pana w ojczyźnie niebieskiej”.
Św. Ignacy Loyola przeżył w swoim życiu różne etapy duchowego rozwoju, etap oczyszczenia, oświecenia i głębokiego zjednoczenia z Bogiem. Ostatecznie, z pomocą łaski Bożej, umiał „Go miłować we wszystkich stworzeniach, a wszystkie stworzenia w Nim według najświętszej i Boskiej Jego woli”. Wzrastanie Ignacego w Bożej szkole wiary, nadziei i miłości wydało przepiękne owoce najpierw w jego osobistym życiu, a później w życiu Towarzystwa Jezusowego i Kościoła. Bóg dokonał przez niego wielkich rzeczy. Nieugięcie wierny Bogu od chwili swego nawrócenia napisał Ćwiczenia duchowe, założył Towarzystwo Jezusowe i ułożył Konstytucje zakonne. Napisał też około siedmiu tysięcy listów i instrukcji. Kierowany gorliwością o sprawy Boga i Kościoła, w trosce o chrześcijańskie wychowanie i wykształcenie młodzieży założył w 1551 roku słynne potem na całym świecie katolickie Kolegium Rzymskie, które z czasem stało się zarodkiem przyszłego Uniwersytetu Gregoriańskiego. Założył też w Rzymie Kolegium Germanicum dla kształcenia przyszłych kapłanów i misjonarzy. Te i inne Kolegia jezuickie założone na świecie wydały w ciągu wieków wielu wybitnych uczonych i świętych Kościoła, papieży, kardynałów i biskupów. Ignacy był też twórcą różnych stowarzyszeń wspierających najbardziej uciśnionych, ubogich i cierpiących.
Pod koniec swego pracowitego życia pozwolił mu Bóg poznać i spełnić najświętszą swą wolę już nie tylko w ramach osobistego życia duchowego, ale także poprzez misję Towarzystwa Jezusowego w Kościele. W roku śmierci Ignacego (1556) Towarzystwo Jezusowe liczyło 12 prowincji rozsianych po całym świecie, ponad 100 placówek zakonnych i ponad 1000 członków zakonu. W jednym z listów do swej córki duchowej, Małgorzaty Austriackiej, księżnej Parmy i regentki Niderlandów napisał: „Bóg i Pan nasz maszeruje zdobywczo wciąż naprzód, i tu w Rzymie i we wszystkich częściach świata, a posługuje się do tego tym małym swoim Towarzystwem ku chwale swego Boskiego Majestatu”.
Św. Ignacy miał i nadal ma piękny udział w dziejach rozwoju Kościoła i świata. Ojciec Peter-Hans Kolvenbach, Przełożony Generalny Towarzystwa Jezusowego, zachęcając współbraci do refleksji nad misją jezuitów dzisiaj podkreśla, że „pomimo trudności i rosnących niepokojów, nasze instytucje pozostają bardzo widocznym, żywym i międzynarodowym wyrazem pragnienia Ignacego „pomagania duszom”. Statystycznie, mamy 2,5 miliona studentów i uczniów w 3451 instytucjach różnego rodzaju w 68 krajach: 202 szkoły wyższe, 444 średnie, 123 podstawowe, 79 techniczne lub zawodowe i 2603 szkół Fe y Alegria prowadzonych we współpracy ze świeckimi i zakonami w 19 krajach Ameryki Łacińskiej. W odpowiedzi na nowe potrzeby tworzone są nowe szkoły”.
Obchodząc jubileusz 450-lecia śmierci św. Ignacego chcemy dziękować dobremu Bogu za dar jego osoby, a zarazem prosić za jego przyczyną oraz za przyczyną św. Franciszka Ksawerego i bł. Piotra Fabera w rocznicę 500-cia ich urodzin, aby Jego Boski Majestat zechciał posłużyć się także nami dla większej chwały Bożej, czci Najświętszej Maryi Panny i dobra każdego człowieka.
Artykuł został opublikowany w: Rocznik Wydziału Pedagogicznego Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej IGNATIANUM w Krakowie 2006, s. 61-92.


Tagi:
займ на карту займ на карту срочно без отказа

Designed and created by northcode/>